Kariera Jadu jest fascynująca. Kto blisko dekadę temu, gdy się sformowali – włącznie z nimi samymi – przypuszczałby, że zespół złożony z otrzaskanych punkowców po trzydziestce stanie się jedną z ulubionych nazw polskiej sceny niezależnej i około-alternatywnej? Przepis na sukces autorstwa warszawsko-gdyńskich chuliganów od zawsze był do bólu prosty i równie skuteczny. Zestawienie jadowitego hardcore punka, crustu i odrobiny metalu z hasłowymi, pesymistycznymi tekstami oraz opakowanie tego w numery rzadko przekraczające granicę dwóch minut to strzał w dziesiątkę. Na „Odwecie” zmiany kierunku nie zarejestrowano i dobrze. Po co zmieniać udany przepis? Zwłaszcza, gdy żre tak samo dobrze, jak żarł już na wysokości pierwszego demo? Z istotnych nowości w oczy rzuca się oczywiście oprawa graficzna w wykonaniu Jana Rośka – wykonana z dbałością o detale, estetyczna i znacznie bardziej futurystyczno-metalowa od obrazków zdobiących poprzednie materiały grupy.

Jad działa nie tylko dlatego, bo zgadzają się nutki, lecz przede wszystkim emocje. Gdy w “Na dno” Krzysztof Paciorek wykrzykuje w naszą stronę, że będziemy stać, póki nie pójdziemy na dno, od razu mu się wierzy. Wiele punkowych płyt nagrywanych przez panów w wieku średnim w kwestiach czysto formalnych zgadza się co do cala, ale brakuje tej desperacji, gniewu i chęci wylania całego zżerającego od wewnątrz bagna. W końcu trudno emulować siebie z czasów młodzieńczych, będąc ustatkowanym dorosłym. Autorzy „Odwetu” młodzieniaszków nie udają, a zamiast tego – korzystając z prostych jak drut i zawsze satysfakcjonujących prymitywnych crustowych struktur – stawiają na szczerość. Najczęściej podaną w czarnych barwach. Ale nawet mimo grania do tej samej bramki znalazło się tu parę świeżych jak na Jad pomysłów. Wolny i dumnie kroczący utwór tytułowy to jeden z nich. Oczywiście, zespołowi zdarzały się już bardziej marszowe numery, przy czym taki poziom ciężaru – jeszcze nie. Takie strzały to ja rozumiem.
Na „Odwecie” Jad prezentuje się w pełnej krasie, w żaden sposób nie szokując słuchacza, za to dopieszczając wszystkie swoje zalety. Punkowcy, metale and people who don’t give a fuck – wjeżdżajcie w ten materiał. Idealnie umili te urocze wiosenne dni.
Łukasz Brzozowski
(wyd. własne, 2025)
zdj. materiały zespołu