Tak, nie przeczytaliście niczego w zły sposób – na nowej płycie Author & Punisher dostajemy najcięższe riffy w historii tego projektu, ale także śpiewające ptaki. O co właściwie w tym chodzi? Wszystko w wywiadzie do Knock Out Zine #21 tłumaczy sam zainteresowany. – W wieku 46 lat zorientowałem się, że naszą planetę zamieszkują ptaki; mało tego, zauważyłem, że te ptaki wydają całkiem ciekawe odgłosy. Wiesz, większość życia spędzamy w hałasie. Wieczorami chodzimy do barów, zasypiając słuchamy szumu miasta, rano słuchamy radia, podcastów, rozmawiamy z innymi ludźmi… – opowiada artysta. I faktycznie, na „Nocturnal Birding” dostajemy szereg piosenek dedykowanych ptakom. Odgłosy ćwierkania przewijają się zresztą przez cały materiał, a melodie naszych skrzydlatych przyjaciół bezkolizyjnie sąsiadują z doomowo-industrialowymi riffami.

Oczywiście „Nocturnal Birding” nie jest płytą doommetalową, ale dzieli z gatunkiem dwie cechy: wolno sunące przy ziemi riffy i totalny majestat. W każdym z utworów Tristan Shone bez ceregieli zrzuca na słuchacza cegły, osiągając w tym klawiszowo-gitarowym dronowaniu poziomy intensywności bliskie Godflesh. Weźmy takie „Meadowlark”. Przez blisko dwie minuty jest spokojnie, utwór prowadzi melancholijna, acz przyjemna partia klawiszowa, a potem następuje eksplozja i jeden wlokący się riff za drugim. Za każdym razem jest to wzbogacone całym pakietem hałasów w tle i synthową podkładką wzmacniającą potęgę muzyki. W sumie o znacznej części krążka można wypowiedzieć się w podobnych słowach, ale Shone nie staje się nudny w swojej sonicznej chłoście. Niesiony industrialowym jazgotem i klasycznie metalowym stąpaniem „Black Storm Petrel” (z gościnnym udziałem Francuzów z Fange) to chyba najbardziej dojmujący numer Author & Punisher. Z kolei wieńczący „Thrush” finiszuje wszystko zgodnie z planem – tak, jakby koniec świata był kwestią chwili i jedyne, co nam zostało, to słuchać ptasiego śpiewu.
Jesień nadciąga, wszystko marność, więc trudno o lepszy soundtrack od ultraciężkiego „Nocturnal Birding”, które stale będzie wam przypominać o szarówce październikowych czy listopadowych dni. Z tak wyśrubowanym poziomem intensywności jakoś lepiej będzie się to znosiło.
Łukasz Brzozowski
(Century Media, 2025)
zdj. Atomic Alyona