Svalbard – “The Weight Of The Mask”: Pamiętnik pisany caps lockiem

Dodano: 13.12.2023
Wydana w 2020 “When I Die, Will I Get Better?” nie była debiutem, ale wybrzmiewała jak debiut – otworzyła przed Svalbard mnóstwo różnych furtek, unikając jednoznacznych deklaracji gatunkowych. Trzy lata później Brytyjczycy wydają kolejny materiał, tym razem w barwach metalowego majorsa. Co mogło pójść nie tak? Otóż, jak się okazuje, całkiem sporo.

Do tej pory Svalbard wygrywali swoje niezdecydowanie jak hymn. O ile “When I Die, Will I Get Better?” mogła się pochwalić znacznie bardziej poukładaną i “logiczną” strukturą niż pierwsze dwa nagrania zespołu, to absolutnie nie ułatwiała odpowiedzi na pytania w rodzaju: czy to bardziej blackgaze, czy post-hc, albo: czy jej autorom tożsamościowo bliżej Roadburn, czy dużej sceny Bloodstock. Tożsamościowo, ale też pod względem ambicji, bo z tamtego punktu Svalbard mogli jeszcze odbić w jedną bądź drugą stronę. Oczywiście już wtedy była to muzyka całkowicie zależna od emocji, traktowanych tu nie jako wypadkowa użycia takich czy innych środków formalnych, tylko cel sam w sobie. Ryzykowne podejście, które może się obronić wyłącznie w sytuacji, w której bronią się same piosenki, tymczasem “The Weight Of The Mask” jest bodaj pierwszą płytą w dyskografii kapeli, gdzie ta cenna równowaga zostaje naruszona.

W wywiadzie z Adamem z Malokarpatan, który opublikujemy wkrótce, rozmawiamy m.in. o rozkwicie muzycznego pamiętnikarstwa, z którym wiąże się tendencja do wywlekania na wierzch flaków bez lub z minimalnym udziałem wewnętrznego cenzora. Daleko mi do wieszczenia końca tego trendu, ale gdzieś po setnym użyciu te niby szokujące środki przestają szokować i w pamięci pozostają tylko nagrania, które mają do zaproponowania coś więcej niż tania autoterapia. “The Weight Of The Mask” nie ma. Svalbard wyjęli z poprzedniej płyty te co bardziej rozkrzyczane rejestry, dodatkowo podają je odbiorcy z przesadnie pompatyczną manierą. To nie tyle pamiętnik, co pamiętnik pisany caps lockiem, brzmiący jak typowa płyta z Nuclear Blast, czyli wiadomo: sterylnie i bezpiecznie, a przy tym bardzo monochromatyczny i przewidywalny – po post-hardcore’owym nerwie poprzednich materiałów nie został tu nawet ślad. Gdyby ten album istniał w oderwaniu od wszystkiego, co Svalbard zrobili wcześniej, stwierdziłbym, że bardziej niż do NB pasują do takiego SharpTone, bo de facto jest to płyta z metalcore’m, momentami, owszem, bliższym metalcore’owi Every Time I Die, jak u Capry, ale przez większość czasu tożsamym z nową falą gatunku, z całym jej efekciarstwem i polowaniem na emocje słuchacza jak najniższym kosztem. Kontrasty, dawkowanie napięcia? Zapomnijcie – “The Weight Of The Mask” pruje na jednej, wysokiej intensywności od pierwszej do ostatniej minuty, tak jakby cudza szczerość faktycznie miała być czymś, czym można się najeść.

Klątwa dużej wytwórni? Magiczne wyssanie całego talentu, jak w “Kosmicznym meczu”? Wszystko to wygodne tropy, ale nagły spadek formy Svalbard najłatwiej wytłumaczyć ślepą wiarą w to, że zahaczająca o przesadę szczerość jest najdroższą walutą, jaką można zaoferować słuchaczowi. Wniosek z tego taki, że całe to skupienie na emocjach było ważną częścią “When I Die, Will I Get Better?”, ale jednak nie najważniejszą.

Adam Gościniak

(Nuclear Blast, 2023)

zdj. Georgia Penny

Nowy album Svalbard jest dostępny TUTAJ.

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas