CHAT PILE Z DRUGĄ PŁYTĄ W 2022
Jak się okazuje, świetnie przyjęta “God’s Country” bynajmniej nie wyczerpuje planów wydawniczych kapeli na ten rok. Grupa z Oklahomy pracuje już nad pełnoprawnym następcą debiutu, a w międzyczasie – dosłownie parę dni temu – ogłosiła premierę “Tenkiller Motion Picture Soundtrack”, czyli ścieżki dźwiękowej do filmu “Tenkiller”. Zarówno soundtrack, jak i sam film mają swoją premierę dzisiaj. Materiał został nagrany w zimie 2020 roku i chociaż nie może być traktowany jako pełnoprawna płyta Chat Pile, to słychać na nim charakterystyczne brzmienie zespołu, tyle że wzbogacone o kilka eksperymentalnych tropów, m.in. inspiracje muzyką country. Sami zainteresowani komentują tę premierę następująco: muzyka, którą nagraliśmy do “Tenkiller”, dość znacząco odbiega od stylu, do którego mogliście się w naszym wykonaniu przyzwyczaić. Dostaliśmy pełną swobodę, by eksperymentować i badać terytoria, na które nie zawędrowaliśmy nigdy przedtem. To na pewno nie jest płyta dla wszystkich, ale mamy nadzieję, że chociaż część z was poczuje więź z tym, co tutaj zrobiliśmy.
W skład “Tenkiller Motion Picture Soundtrack” wchodzi 17 kompozycji. Oprócz wersji cyfrowej, w bliskiej przyszłości materiał ma się ukazać także na winylu.
NOWA MUZYKA MERCYFUL FATE
Brian Slagel udzielił ostatnio długiego wywiadu dla “The Metal Voice”, w którym skupił się nie tylko na dwóch pierwszych płytach Mercyful Fate, ale też na planach zespołu na najbliższe miesiące. Są dwa nowe utwory, z których jeden, “The Jackal Of Salzburg”, miał być wydany jeszcze przed aktualną trasą, ale wszystko zostało trochę opóźnione. Po zakończeniu obecnej trasy zespół wejdzie do studia, dokończy ten numer i wrzuci go na streamingi. Jest jeszcze drugi utwór, który powinien zostać opublikowany w tym samym czasie. Pewnie zrobimy z tego jakieś mini-wydawnictwo na winylu. Później ukaże się nowy album King Diamond, a następnie duża płyta Mercyful Fate.
Ostatnim krążkiem zespołu pozostaje “9” wydana w 1999 roku. Kilka miesięcy temu Mercyful Fate zagrali świetnie przyjęty koncert jako headliner Mystic Festivalu.
ŻYCIE PO ŻYCIU EVERY TIME I DIE
Kapela, która w styczniu ogłosiła rozstanie z wokalistą Keithem Buckleyem, wraca w czteroosobowym składzie i pod nową, jeszcze nieznaną nazwą. Wieści na swoim Instagramie opublikował gitarzysta Jordan Buckley. Dzień pierwszy nagrań. To był dzień, który wizualizowałem sobie przez wiele miesięcy, żeby jakoś wstać z łóżka, kiedy depresja osaczała mnie ze wszystkich stron. Odczuwam wielką wdzięczność, że znowu mam okazję robić muzykę z ludźmi, których kocham, dla ludzi, których kocham. (…) Czasy na granie są ciężkie, ale wierzymy w siebie i sobie nawzajem, dlatego wkrótce znowu ujrzycie nas na scenie. Może tam będziecie – jeśli tak, dziękuję. Wiem, że pokochacie te numery. Nie mogę przestać sobie wyobrażać waszego stage-divingu, który będzie się tam odbywał.
Jak na razie nie znamy żadnych dalszych szczegółów dotyczących płyty. Wiadomo, że Buckley i spółka do produkcji materiału zaprosili rozchwytywanego ostatnio Willa Putneya.
200 STAB WOUNDS W METAL BLADE
Jedna z najbardziej obiecujących kapel młodej fali death metalu, 200 Stab Wounds, zasiliła właśnie szeregi Metal Blade Records, publikując jednocześnie – już pod nową egidą – premierowy singiel “Masters Of Morbidity”. Numer został wyprodukowany przez Marka Lewisa, znanego ze współpracy z Nile czy Deicide. Sam zespół skwitował te wieści dość lakonicznym komunikatem: z dumą możemy ogłosić, że połączyliśmy siły z wytwórnią Metal Blade. Spuścizna labelu mówi sama za siebie, więc od siebie możemy dodać tylko tyle, że cieszy nas możliwość dołożenia cegiełki do jego katalogu.
200 Stab Wounds zadebiutowali wydaną w 2020 ep-ką “Piles of Festering Decomposition”. Ich pierwszą, i jak na razie ostatnią, dużą płytą pozostaje wydana rok temu “Slave to the Scalpel”.
TRZYNASTA DUŻA PŁYTA DEICIDE
Grupa jest właśnie w studio, gdzie nagrywa następcę “Overtures of Blasphemy” z 2018 roku. Tak nową płytę zapowiada Glen Benton: nowy materiał jest naprawdę dobry; zawiera mnóstwo podniosłych, hymnicznych momentów. I mnóstwo progresywnych naleciałości – Steve Asheim jest naszym gościem od prog-rocka. Pisze albo progresję, albo blackmetalowe riffy. Ma niesamowity talent: gra na pianinie, na perkusji, na gitarze. Umie dosłownie wszystko. Nowa płyta będzie pierwszym wydawnictwem Deicide z Taylorem Nordbergiem na gitarze. Nordberg zastąpił na tym stanowisku Chrisa Canellę. Poza premierą nowego materiału grupa planuje wypuścić również winylowy boks pod tytułem “Roadrunner Years”, który ma zawierać m.in. premierowe winylowe wydania takich krążków, jak “In Torment In Hell”, “Insineratehymn” i “When Satan Lives”.
STATIC ABYSS Z POWROTEM W STUDIO
Poboczny projekt dwóch muzyków Autopsy, Grega Wilkinsona oraz Chrisa Reiferta, nie zwalnia tempa i po kwietniowej premierze debiutanckiego “Labyrinth Of Veins” pracuje już nad kolejnym materiałem. Muzycy wrzucili na zespołowe social media zdjęcia ze studia, w którym nagrywają swój drugi duży album. Podobnie jak w przypadku debiutu, płyta zostanie wydana nakładem Peaceville Records. “Labyrinth Of Veins” spotkała się z bardzo dobrym odzewem ze strony zwłaszcza tych fanów, którzy oczekiwali po niej raczej solidnej dawki death metalu w stylu Autopsy niż stylistycznych eksperymentów. Podejrzewamy, że podobnie będzie i teraz. Przypomnijmy, że poza debiutem Static Abyss w 2022 ukazał się także nowy materiał macierzystego zespołu Wilkinsona i Reiferta. “Morbidity Triumphant” była pierwszą pełnoprawną płytą Autopsy od czasu “Skull Grinder” z 2015 roku.
POWRÓT ORYGINALNEGO SKŁADU BIOHAZARD
Biohazard ogłosili powrót oryginalnego line-upu zespołu w składzie: Billy Graziadei, Bobby Hambel, Evan Seinfeld i Danny Schuler. Nowy-stary skład zapowiada wydanie nowej płyty, trwają też prace nad filmem dokumentalnym z okazji 35-lecia działalności kapeli. Graziadei skomentował reunion tymi słowami: Na przestrzeni lat zdążyliśmy nagrać w tym zestawieniu trochę niesamowitej muzyki i zagrać sporo świetnych koncertów. Po tym, jak przez dłuższy czas skupiałem się na Powerflo oraz moim solowym projekcie, Billybio, sprawy ułożyły się tak, że zdecydowałem się zebrać nasz oryginalny skład i przywrócić tamtą energię z przeszłości. “Przywróceni” członkowie kapeli wypowiadają się w podobnie entuzjastycznym tonie. Przykładowo, Schuler dodaje: Życie jest krótkie, dzieją się różne rzeczy, i czasem ani się obejrzysz, a jest już za późno [żeby odwrócić to, co się stało]. Dlatego odczuwam niesamowitą wdzięczność za to, że znów dostaliśmy szansę pograć w tym składzie. Wybaczamy sobie przeszłość i skupiamy się na przyszłości.
Poza ambitnymi planami wydawniczymi Biohazard mają w perspektywie także kilka koncertów, m.in. występ na Pol’and’Rock Festival zaplanowany na 4 sierpnia przyszłego roku.
HERMANO W RIPPLE MUSIC
Grupa Hermano, ciesząca się na wpół legendarnym statusem w stonerowym światku, po wieloletniej hibernacji wraca do świata żywych. Zespół ogłosił swoje dołączenie do wytwórni Ripple Music, która ma wydać reedycje całej dyskografii kapeli, a także dziesięciocalową ep-kę z premierowym materiałem. Remiksem starych nagrań Hermano zajął się David Barrick, dotychczas znany ze współpracy z m.in. Black Stone Cherry, za ich mastering odpowiada Ty Tabor. Natomiast ep-ka ma stanowić przedsmak nadchodzącej dużej płyty.
Hermano od początku swojej działalności zdążyło wydać trzy duże płyty, z czego ostatnia, “Into the Exam Room”, ujrzała światło dzienne w 2007 roku.
SODOM PRACUJE NAD NOWĄ PŁYTĄ
W wywiadzie dla Metalheads Forever Tom Angelripper poinformował, że Sodom pracuje nad “najcięższym materiałem w całej dyskografii zespołu”. Mamy już napisanych kilka utworów, jesteśmy teraz w fazie pre-produkcji, i mogę ci powiedzieć, że to będzie najcięższa rzecz, jaką kiedykolwiek nagraliśmy. Chciałbym wejść z całym zespołem do profesjonalnego studia i spędzić tam wspólnie jakieś 3-4 tygodnie (…) Myślę też nad powrotem do współpracy z naszym producentem z przeszłości, Harrisem Johnsem. Nadal ma sporo dobrych pomysłów, nadal jest w porządku człowiekiem, no i wciąż pielęgnuje tego ducha lat 80. Zależy nam na poprawieniu aspektów brzmieniowych – ma być bardziej oldschoolowo, a jednocześnie… lepiej jakościowo. Bo kiedy porównasz współczesną muzykę z muzyką lat 80., mam wrażenie, że ta druga brzmiała po prostu lepiej. Nieważne, czy mowa o Kiss, Motley Crue, Venom, czy nawet Slayer. Mam na myśli przede wszystkim brzmienie bębnów. Chciałbym, żeby perkusja brzmiała potężniej, a wokale waliły słuchacza po uszach.