Nails – „Every Bridge Burning”: Todd Jones wrócił nas pobić

Dodano: 30.08.2024
„Nie chcę by to się kończyło/Nie potrafię tego wyłączyć” – krzyczy w niebogłosy Todd Jones w numerze „I Can’t Turn It Off”. Czy można zaatakować bardziej adekwatną linijką, wracając po ośmiu latach przerwy? Na „Every Bridge Burning” Nails okłada słuchacza z intensywnością godną „Abandon All Life”, a jednocześnie prezentuje być może najbardziej zróżnicowany album w swojej karierze.

Gdybyśmy na początku bieżącego roku otrzymali komunikat o zakończeniu działalności Nails, a nie o nowej płycie, chyba nikt by się nie zdziwił. Todd Jones odwołał tyle koncertów, ile potrafił, po „You Will Never Be One of Us” wydał tylko dwa single, a w dodatku pokłócił się z kolegami i został na pokładzie sam. W świetle tych faktów szalenie zaskakująca jest bardzo wysoka forma formacji z Oxnard na najnowszej płycie. Dziennikarze i fani pewnie znów będą stawali na głowie, by ustalić, czy Nails grają grind, a może najwścieklejszy na świecie hardcore lub powerviolence albo jeszcze coś innego. Moja odpowiedź brzmi: to nie ma najmniejszego znaczenia. Gdy dostajesz ciężkim obiektem w twarz, nie zastanawiasz się, z czego został wykonany – ważne, że boli. A na „Every Bridge Burning” faktycznie boli. Zupełnie, jakby Todd Jones faktycznie, zgodnie z tytułem, chciał spalić każdy dostępny most. Zresztą, zrobił to już na wysokości polaryzującego singla „Give Me the Painkiller”, który jest najbardziej speedmetalowym kawałkiem w historii Nails, a jednocześnie niezłym przykładem kompozytorskich możliwości zespołu w obecnym momencie. Intryguje fakt, że grupa odzyskała z lekka utraconą dzicz, a w pakiecie z nią zyskała także większą otwartość songwriterską.

Jeśli spojrzymy na klasyczne dwie pierwsze pełnoprawne pozycje w katalogu Amerykanów, wiemy o nich wszystko od pierwszych sekund. Atak blastów, trochę d-beatu i parę diabolicznie ciężkich zwolnień. Przy „You Will Never Be One of Us” próbowano tę bezkompromisową formułę nie tyle zmienić, bo założenia pozostały identyczne, ale ugrzecznić. To chyba niezbyt celowe działanie, lecz wbrew ogólnemu komunikatowi Nails stali się bardziej otwarci, niż sami sobie życzyli. Przy „Every Bridge Burning” zachowano te strzępy chwytliwości, lecz już bez grania na pół gwizdka. Sprawdźcie tylko, co dzieje się w „Dehumanized”, które rozciąga się od pijanego wściekłością hardcore’u aż po powerviolence’owy szał i nawet thrashowe zrywy. No i jeszcze ta końcówka pod późniejsze Entombed… Zresztą, thrashowe elementy pojawiają się na krążku zaskakująco często – „I Can’t Turn It Off” brzmi jak uthrashowione i przybrudzone Wolfbrigade. W podobnym kontekście usadzić można także niespełna minutowe „Trapped”. A wszystkie te innowacje podane są z totalnym gniewem i pianą ściekającą z ust. Jeden seans z „Punishment Map” i będziecie mieli ochotę zniszczyć cegłówką najbliższy komisariat policji, a jeśli tego by wam było mało, na końcu czeka na was „No More Rivers to Cross”. Czy list miłosny do szwedzkiego death metalu ze sludge’owym mięśniem brzmi dobrze? No pewnie, że brzmi. I żre jak ta lala.

Ależ sieczkarnię zaserwowali Nails na „Every Bridge Burning”! Rozwój, powrót do bitewnego szału i all killers, no fillers. Tu nie ma miejsca na słabiznę – jest wyłącznie krwawa bitka. Wchodzicie na własną odpowiedzialność. 

Łukasz Brzozowski

(Nuclear Blast, 2024)

zdj. Hristo Shindov

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas