„Black metal to styl życia”. Wywiad z Above Aurora

Dodano: 17.11.2025
Black metal w wydaniu Above Aurora nie jest specjalnie melodyjny, ładny ani wdzięczący się do słuchacza. To dysonansowa, wlokąca się i przepełniona siarką muzyka. Doświadczycie jej już niebawem, w Krakowie, gdy grupa wystąpi u boku Owls Woods Graves. O zespole i jego historii rozmawiamy z niejakim V.

Historia Above Aurora startuje w 2015 roku – kiedy wystartowała twoja własna z black metalem jako takim?

Myślę, że to mogły być okolice 2005 roku. Kończyłem wtedy szkołę podstawową, słuchałem głównie punk rocka i zacząłem odkrywać coraz cięższe rzeczy. Jako początek wejścia w świat black metalu pamiętam słuchanie całymi dniami płyty Behemotha „And The Forests Dream Eternally”. Rozwaliło mi to wtedy głowę, z resztą do dzisiaj uważam ten materiał za jeden z najlepszych jeśli nie najlepszy z repertuaru tego zespołu.

Jako słuchacz punk rocka od razu wyczułeś punkty wspólne tego gatunku z black metalem?

Podobała mi się agresja i garażowość obu gatunków, chociaż w momencie odkrycia black metalu i w ogóle ciężkiego metalu porzuciłem kompletnie słuchanie punk rocka. Oczywiście po latach do niego powróciłem i teraz bardzo doceniam ten gatunek.

Czego ci wtedy zabrakło w punku, że go porzuciłeś?

Wiesz, miałem wtedy jakieś 13 lat, szukałem coraz bardziej ekstremalnych brzmień i przekazów, a punk rock stał się dla mnie niewystarczająco „edgy”. Niedługo później miałem okres, w którym pozbyłem się wszystkich płyt CD jak i plików mp3, które nie były stricte black metalem. Oczywiście z perspektywy czasu jest to śmieszne, ale przez pewien czas byłem absolutnie zafiksowany na punkcie tego jednego gatunku i zamknięty na wszystkie inne.

No właśnie – za co pokochałeś black metal i co trzymało cię przy nim tak mocno, ze unikałeś jakiejkolwiek innej muzyki?

Totalnie unikalna atmosfera. Słuchając black metalu, przenosiłem się w zupełnie inny świat. Miałem wrażenie, że inna muzyka to po prostu muzyka, a black metal to styl życia. Mając tych kilkanaście lat i czytając o wydarzeniach w Norwegii w pod koniec poprzedniego wieku… To było coś dla mnie zupełnie nowego. Fakt, że muzyka nie jest tylko muzyką, mocno działał na moją wyobraźnię.

Czy teraz, 20 lat później, gatunek dalej przenosi cię poza świat rzeczywisty?

Jak najbardziej, chociaż są to już nieco inne emocje niż wtedy, kiedy dopiero odkrywałem pierwsze blackmetalowe płyty. Dziś jest takich gatunków dużo więcej i każdy oddziałowuje na mnie i moją wyobraźnię inaczej. Dalej cieszę się jak dziecko, kiedy odkrywam coś, czego jeszcze nie znałem lub po prostu ignorowałem.

Pytam o inny świat, bo z jednej strony Above Aurora jest zespołem, który siedzi w tej klasycznej dla black metalu, metafizycznej otoczce, a z drugiej strony wasz gniew jest bardzo ludzki. To trafne spostrzeżenie?

Zgadza się. Gniew i frustracje są motywem przewodnim naszych tekstów w zasadzie od początku. Pisząc utwory staram się te emocje oddać jak najlepiej samą muzyką, teksty dochodzą na sam koniec i stanowią dopełnienie muzyki. Chyba na każdym naszym wydawnictwie znajduje się jakiś numer instrumentalny i wydaje mi się, że oddaje nastrój jaki chcemy przekazać bez użycia tekstu. Taki przynajmniej był zamiar.

Ale zakładam, że ten nastrój nie jest każdorazowo taki sam w przypadku trzech różnych płyt?

Nie, zależy to od konkretnego stanu, w jakim jesteśmy w momencie pisania płyt, chociaż generalny sentyment i rozczarowanie światem czy nami samymi są podobne na wszystkich płytach.

Mimo dziesięciu lat stażu i trzech bardzo udanych płyt Above Aurora nigdy nie dołączyła do grona „rozhype’owanych” nazw w polskim black metalu, ale zawsze mieliście reputację tego jakościowego zespołu, który nie zawodzi. Pasuje ci takie położenie?

Na początku istnienia graliśmy sami dla siebie i do szuflady przez jakieś 2 lata, zanim w ogóle powstał koncept zespołu i jego nazwa. Fakt, że możemy wydawać naszą muzykę przez znane i szanowane wytwórnie, mamy możliwość grania koncertów i tras wspólnie z naszymi ulubionymi zespołami to ogromny zaszczyt. Opinie, o których mówisz, nie tylko mi pasują, są wielkim komplementem i cieszę się, że w morzu świetnych nowych i nie tak nowych zespołów istnieje też miejsce dla nas. 

A gdzie na rozległej polskiej scenie byś was umieścił? Jest jakiś odłam tej szufladki, do którego najlepiej pasujecie?

Oj, jestem raczej kiepski w szufladkowanie. Często słyszę, że określa się nas jako doom black metal i jak najbardziej mi to pasuje. Nie gramy szybko, raczej stawiamy na ciężar i atmosferę więc jeśli ktoś doda na początku “doom” – rozumiem i sam się z tym zgadzam. 

Od jak dawna mieszkasz w Islandii?

Od 2016 roku. Początkowo miały to być trzy miesiące, ale mamy już dziewięć lat i raczej zostanę tu na dłużej.

W tamtym czasie islandzka scena blackmetalowa była dość dużą rzeczą w ekstremalnym podziemiu. Obserwowałeś ten nurt?

Po raz pierwszy zetknąłem się z islandzkim black metalem podczas trasy, na której razem grały Mgła, One Tail One Head, Misþyrming i Kringa w 2015 roku, czyli dosyć późno. Pamiętam, że koncert Misþyrming zrobił na mnie ogromne wrażenie i zacząłem szukać innych zespołów z tamtej sceny, od razu sięgnąłem po Svartidauði czy Sinmara i było w tym czuć wspólny pierwiastek, którego wcześniej nie słyszałem w zespołach z innych krajów. Po przyjeździe do Islandii poznałem całą masę lokalnych zespołów i dalej jestem zafascynowany tym, jak wygląda tutaj scena metalowa.

To znaczy? Jak wygląda? Jakie są kluczowe różnice między nią a polską sceną?

99% zespołów stacjonuje w obrębie jednego miasta – Rejkiawiku. Wszyscy tu się znają, jest bardzo mało miejsc, gdzie organizowane są koncerty blackmetalowe, więc często występy odbywają w tych samych klubach lub piwnicach i dla tych samych osób, które są głodne grania na żywo. Nie zapominajmy też, że jest to wyspa, więc trasy koncertowe wielu kapel raczej Islandii nie obejmują. Liczba zespołów „per capita” jest tu astronomiczna, każdy gra w kilku jeśli nie kilkunastu składach. Byłem już świadkiem sytuacji, gdy jeden muzyk, swoją drogą wcześniej grający we wcześniej wspomnianym Misþyrming, trzasnął podczas jednego festiwalu 8 czy 9 koncertów – każdy z innym zespołem. Bardzo mi też pasuje otwartość na różne gatunki – łączenie w ramach jednego wydarzenia black metalu z punkiem, hardcore’em, elektroniką czy nawet hip-hopem. Chciałbym widzieć tego więcej w Polsce.

To by tłumaczyło, dlaczego malutka Islandia ma w światowym mainstreamie lub jego okolicach więcej reprezentantów niż 40-milionowa polska?

Islandczycy są bardzo muzykalni. Przyjeżdżając tutaj, byłem w szoku, jak duży odsetek mieszkańców potrafi grać na instrumencie lub śpiewać i to na naprawdę wysokim poziomie. 

Gdybym miał porównywać Above Aurora do Owls Woods Graves, z którym zagracie w Krakowie, znalazłbym więcej różnic niż punktów wspólnych. Co w największym stopniu łączy oba te zespoły?

Może właśnie otwartość na inne gatunki? Skoro my łączymy doom z black metalem, to połączenie tegoż z punkiem w przypadku Owls Woods Graves jest chyba jeszcze bardziej oczywiste. Swoją drogą, to że grające ze sobą zespoły są różnie moim zdaniem jest plusem, sam jako słuchacz lubię, kiedy na jednym koncercie występują zespoły, które nie są do siebie bardzo podobne.

Wracając jeszcze do Islandii – polska scena blackmetalowa od lat ma silną reputację na świecie, ale czy faktycznie jest aż tak rozpoznawalna, czy jednak typowy słuchacz gatunku z tego kraju niekoniecznie kojarzy np. Furię?

Z mojego doświadczenia i rozmów mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że polskie zespoły są obecnie bardzo szanowane, doceniane i rozpoznawane na świecie. Praktycznie na każdym większym blackmetalowym festiwalu znajdzie się chociaż jeden zespół z Polski.  Zresztą bardzo łatwo to zauważyć, patrząc na koszulki / naszywki osób chodzących na koncerty metalowe. Nie sposób nie znaleźć w tłumie ludzi w merchu chociażby Mgły czy Mānbryne.

Czytając opinie o „Myriad Woes”, trafiłem na głos, że wasza muzyka jest przede wszystkim „nawiedzona i niepokojąca”. Na ile ten pierwiastek stanowi u was efekt kalkulacji, a na ile intuicji?

Nastrój jest dla nas bardzo ważny w przypadku komponowania muzyki. Niepokój to bardzo trafne określenie – przynajmniej takie odczucie chcemy wywołać u słuchacza. Raczej unikamy standardowego blackmetalowego stylu pisania riffów, mówię tu o szybkim norweskim graniu z lat 90., na rzecz budowania atmosfery „krzywymi” i dysharmonicznymi motywami czy melodiami. 

No i ostatnia rzecz: jaki jest twój ulubiony numer, który nie jest black metalem, ale można go nazwać blackmetalowym?

Ciekawe pytanie. Pierwszy na myśl przyszedł mi Current 93 „I Have A Special Plan For This World”, chociaż nie potrafię uzasadnić, dlaczego można by go nazwać blackmetalowym. Może właśnie przez atmosferę niepokoju, która tutaj wychodzi poza jakąkolwiek skalę. Jeśli którykolwiek numer Above Aurora chociaż w kilku procentach działa komuś na wyobraźnię tak jak ten utwór, kiedy słyszałem go po raz pierwszy, to czuję się absolutnie zaszczycony.

Łukasz Brzozowski

zdj. Marcin Pawłowski

Bilety na koncerty Owls Woods Graves, Above Aurora i Garoty kupicie TUTAJ.

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas