Gdy w 2020 roku Caustic Wound zadebiutowali „Death Posture”, z miejsca zapewnili sobie miejsce w topce współczesnej sceny z przecięcia death metalu i grindu. Ich pomysł na siebie wcale nie był złożony ani wybitnie oryginalny i bardzo dobrze, bo nigdy nie musiał być. Wystarczyło wyciągnąć najlepsze inspiracje z najbardziej oldschoolowych form obu gatunków, a następnie je wzorowo wyegzekwować. Z tym ostatnim punktem bywa różnie, bo przecież dobre wpływy nie zawsze kończą się dobrą muzyką, ale wariaci z Seattle doskonale wiedzą, którą stroną kaczka wodę pije. Na „Grinding Mechanism of Torment” nie uświadczycie specjalnej zmiany formuły, bo wszystko gra i buczy po staremu, a na front wysuwa się jak zawsze świetny songwriting.

Jakimś cudem Caustic Wound potrafią zasuwać w obłąkańczych tempach, ale nawet w tak treściwej formie znajdują miejsce na umiejętnie wpasowany groove, dzięki któremu piosenki stają się jeszcze intensywniejsze. Na przykład po salwie blastów w „Blackout” bez ostrzeżenia do układanki dochodzi rasowy thrashowy riff, a zaraz po nim giniemy w gąszczu solówek. „The Bleed Rail” zaczyna się niemal w slayerowym stylu, stopniowo rozwija, przechodzi w d-beat, a dopiero pod koniec schodzi w blastozę – i tak skontrowaną wolniejszym tąpnięciem. Wszystko w półtorej minuty. Bardzo doceniam też maniackie zacięcie adekwatnie zatytułowanego „Atom Blast”, który w najszybszych sekcjach pędzi tak zaciekle, że ma się wrażenie, że zespół za chwilę wytrąci swój grindujący mechanizm męczarni z rąk. Ale nie wytrąca.
„Grinding Mechanism of Torment” to idealny tytuł dla tak podminowanej i absolutnie rozjuszonej płyty. Caustic Wound są skuteczni do bólu. Istnieje duża szansa, że to najlepsze deathgrindowe strzały, jakie w tym roku usłyszycie.
Łukasz Brzozowski
(Profound Lore, 2025)
zdj. materiały zespołu