„HOST” ROZDZIAŁ DRUGI
Rodzina pobocznych projektów muzyków Paradise Lost poszerzyła się o kolejnego członka. W przeciwieństwie do takich nazw, jak Strigoi czy Bloodbath, HOST nie ma nic wspólnego z metalową ekstremą, za to bardzo wiele z synth popową estetyką, z którą panowie Mackintosh i Holmes mierzyli się już na zdecydowanie najbardziej kontrowersyjnej, a w pewnym sensie także najodważniejszej płycie w dyskografii Raju Utraconego. Więcej zdradza sam Greg Mackintosh: Ten pomysł chodził mi po głowie od kilku lat, ale aż do teraz nie miałem czasu, żeby wcielić go w życie. Wracamy do konceptu, który chcieliśmy zrealizować na płycie „Host”, ale z bardziej współczesnym podejściem. To po części gotyk, po części muzyka elektro, po części rock – a jednocześnie żadne z nich w pełni. Położyliśmy nacisk na „hooki” oraz atmosferę. Nagrywanie ponurej muzyki, która jednocześnie byłaby chwytliwa, to wyzwanie, ale mam nadzieję, że zdołaliśmy mu sprostać. „Host” jest płytą, za którą zawsze staliśmy murem. Ten projekt nie jest jej przedłużeniem jeden do jednego, ale zaczerpnęliśmy z niej trochę pomysłów. Tak długo zajmowaliśmy się Paradise Lost, że naszła nas ochota, by zrobić coś zupełnie innego.
Debiutancka płyta HOST, zatytułowana „IX”, zostanie wydana 24 lutego przyszłego roku nakładem Nuclear Blast. Poza dziewięcioma autorskimi kompozycjami (można już sprawdzić singlowy „Tomorrow’s Sky”) jako bonusy na „IX” znajdą się remiksy w wykonaniu GosT i Lustmord oraz cover „I Ran” z repertuaru A Flock of Seagulls.
THE SWORD KOŃCZĄ DZIAŁALNOŚĆ
W oświadczeniu, które na zespołowych social mediach opublikował frontman kapeli, John D. Cronise, czytamy: Po długim namyśle doszedłem do niełatwej konkluzji, że nadszedł czas, by długa, bogata historia The Sword dobiegła końca. Kiedy zakładałem ten zespół, mogłem tylko marzyć o sukcesach, które stały się naszym udziałem, i uważam się za niesamowitego szczęściarza, że przez prawie dwie dekady miałem szansę zajmować się tym zespołem na pełen etat. Jednak wszystko, co chciałem zrobić w The Sword, zostało przez te lata zrobione, powiedziałem już wszystko, co chciałem powiedzieć, dlatego przyszedł czas, abym skupił się na innych przedsięwzięciach (…) To była niesamowita podróż. Teraz czas na kolejny rozdział.
Od momentu powstania zespołu w 2004 roku The Sword zdążyli wydać sześć płyt studyjnych i zbudować sobie status jednego z największych stoner metalowych zespołów na świecie. Ostatni materiał kapeli to „Used Future” z 2018.
BIG|BRAVE Z ZAPOWIEDZIĄ NOWEJ PŁYTY
Już 24 marca przyszłego roku za pośrednictwem Thrill Jockey Records ukaże się szósty pełnoprawny album Big|Brave. Po owocnym 2021, w którym poza regularnym krążkiem „Vital” ukazał się także materiał nagrany w kooperacji z The Body, czyli „Leaving None But Small Birds”, Kanadyjczycy wracają z „nature morte” (pol. martwa natura). Płyta jest zapowiadana jako najcięższa i najbardziej emocjonalna w całej dotychczasowej dyskografii zespołu. Powstawała w okresie pełnym stresu i bólu; wyszła prosto z trzewi, jest surowa i instynktowna – czytamy w zajawce umieszczonej na facebookowym profilu kapeli. Pierwszy utwór z płyty, czyli „carvers, farriers and knaves”, jest już dostępny do odsłuchu.
NOWA EP-KA FULL OF HELL
„Aurora Leaking From An Open Wound” trafiła w zeszłym tygodniu na serwisy streamingowe. Do tej pory materiał był rozprowadzany wyłącznie w wersji fizycznej podczas koncertów, co – posiłkując się słowami zespołu – miało stanowić powrót do ducha czasów, kiedy nową muzykę poznawało się poprzez kupowanie płyt na stoisku z merchem. Bardzo możliwe, że trzy utwory składające się na „Aurora…” to najbardziej esencjonalne, dosadne i noise rockowe nagrania formacji od czasu wydania „Trumpeting Ecstasy”. Trzy numery, sześć minut, czysta skroplona energia i wściekłość – choć jak na kryteria Full of Hell wszystko podane w zaskakująco przystępnej formie.
Full of Hell jeszcze tej jesieni zawitają na dwa koncerty do Polski – 15.11. w towarzystwie Sanguisugabogg oraz Jadu zagrają w warszawskiej Hydrozagadce, dzień później w tym samym zestawieniu pojawią się we wrocławskiej Akademii.
ZMIANY W RIVERS OF NIHIL
Wieloletni wokalista zespołu, Jake Dieffenbach, który po zagraniu zaledwie kilku koncertów wycofał się z ostatniej amerykańskiej trasy Rivers of Nihil z The Contortionist, odchodzi z zespołu na stałe. O „trudnej, ale koniecznej” decyzji grupa poinformowała za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych. Obowiązki głównego wokalisty ma przejąć basista Adam Biggs, na żywo wspierany dodatkowo przez znanego z Black Crown Initiate Andy’ego Thomasa. Przyczyny odejścia Dieffenbacha pozostają nieznane. Wiadomo, że były już frontman Rivers of Nihil od urodzenia zmaga się z problemami ze słuchem.
Ostatnią płytą deathmetalowców z Pensylwanii pozostaje wydana w ubiegłym roku „The Work”, następczyni pod wieloma względami przełomowej „Where Owls Know My Name”.
LAIBACH LECĄ W KOSMOS
20 stycznia 2023 to zapowiadana data premiery nowej EP Laibach. „Love Is Still Alive” w założeniu ma stanowić przedłużenie materiału, który grupa nagrała na potrzeby filmu „Iron Sky – The Coming Race” (ten soundtrack również ukaże się w przyszłym roku). W warstwie konceptualnej to post-apokaliptyczna space opera o czasach, kiedy Ziemia jest po prostu martwą skałą unoszącą się w kosmosie, zniszczoną przez wojny, pandemie i całe zło, jakiego dopuszcza się człowiek. Na poziomie dźwiękowym – hołd dla wszystkich odłamów muzyki, którym do twarzy z przedrostkiem „space”. Na płycie znajdzie się osiem utworów, a pierwszego z nich, „Moon, Euphoria”, można już posłuchać na platformach streamingowych.
Przypomnijmy, że w ramach nadchodzącej trasy „The Coming Race” Laibach dwukrotnie zagrają w Polsce – 2 listopada w Gdańsku (B90) oraz dzień później w Krakowie (Kwadrat).
POWIDOKI „FOREVERGLADE”
Twórcy jednego z najgłośniejszych undergroundowych wystrzałów 2021 roku, czyli Worm, przypominają o sobie nowym minialbumem. „Foreverglade” swoim sugestywnym, bagiennym klimatem i zupełnie autorskim spojrzeniem na kanony funeral doomu wystrzeliła Worm z poziomu dość anonimowego projektu na orbitę czołowych miejsc w płytowych podsumowaniach roku. Mająca dziś premierę epka składa się z 4 utworów – dwa zostały napisane podczas sesji nagraniowych tamtego krążka, z czego jeden, „Bluenothing”, miał pierwotnie zamykać setlistę „Foreverglade”. Pozostałe dwa numery stanowią ukłon w stronę blackmetalowych początków zespołu. Jak czytamy w notce prasowej, „Bluenothing” to zakończenie pewnego rozdziału w działalności Worm, ale też początek czegoś nowego. Płyta ukazuje się nakładem wytwórni 20 Buck Spin.
DEBIUT ELEGANT WEAPONS W PRZYSZŁYM ROKU
Richie Faulkner (Judas Priest), Rex Brown (Pantera), Ronnie Romero (Rainbow, MSG) oraz Scott Travis (Judas Priest) to skład zespołu, który w słowach samego Faulknera ma przypominać „miks Hendriksa, Judas Priest, Black Sabbath, solowego Ozzy’ego oraz Black Label Society”, składać hołd proto-heavy metalowi z lat 70., a zarazem brzmieć współcześnie i aktualnie. Faulkner dodaje: Ta płyta to odzwierciedlenie mojego DNA jako gitarzysty i kompozytora. Jest ciężka, ale trochę wymyka się heavymetalowym konwencjom – ich wpływ jest tu niezaprzeczalny, ale chciałem też wyjść trochę poza nie i spróbować nieco bardziej nieoczywistych rzeczy.
Producentem „Horns for a Halo” jest Andy Sneap. Debiut Elegant Weapons ma się ukazać wiosną przyszłego roku w Nuclear Blast Records.