Jeśli nazwa In Aphelion niewiele wam mówi, to bez obaw, w jednym zdaniu rozstrzygniemy wszystko: ów kwartet składa się w trzech czwartych z muzyków Necrophobic. Oznacza to, że obrana przez nich ścieżka stylistyczna nie jest najbardziej zaskakująca na świecie, ale za to zrealizowana z pietyzmem i dbałością o szczegół. Co jeszcze ciekawsze, mimo oczywistych oczekiwań, „Reaperdawn” nie brzmi do końca jak Necrophobic. Oczywiście wpływy macierzystej kapeli większości tego składu są tu dość namacalne, lecz raczej w kontekście drugiego planu. Największą przestrzeń drugiego krążka zawodników z Century Media zajmują przede wszystkim utwory kojarzące się w jasny sposób ze starym Dissection, a nawet i Watain, który również czerpie z Dissection. W ciągu ostatniej dekady z hakiem pojawiło się już multum naśladowców stylu nieodżałowanego Jona Nödtveidta, ale w większości przypadków brakowało im charakterności, a przede wszystkim umiejętności songwriterskich. W In Aphelion rzeczony problem nie istnieje. Połowa formacji to bardzo konkretnie otrzaskani weterani, którzy od lat dokładają swoje cegiełki do przepastnego archiwum szwedzkiej sceny blackmetalowej.
Dotyczy to przede wszystkim frontmana, Sebastiana Ramstedta, grającego w Necrophobic już ćwierć wieku. Jakby tego było mało, muzyk po drodze udzielał się także w Nifelheim czy (gościnnie) w Unanimated. To doświadczenie procentuje, ponieważ „Reaperdawn” od samego początku odsłania wszystko. Znamy te sztuczki, lecz trudno się nimi nie oczarować. Słyszycie atakujące od otwarcia „The Fields of Nadir” i od razu przenosicie się do szwedzkiego lasu w środku najsroższej zimy. Począwszy od intro dziwnie przypominającego, a jakże, „Reinkaos” zespół bez ceregieli startuje z heavymetalową nadbudową, by po chwili przejść do nakłuwania blastami. Oczywiście nawet w najbrutalniejszych momentach grupa dba o melodyjną podstawę, trzymającą w ryzach 90% płyty, więc mimo schematycznego układu trudno tu o nudę. Czy mowa o marszowo poprowadzonym „A Winter’s Moon Gleam” czy emanującym heavymetalowymi naleciałościami „Aghori”, In Aphelion doskonale realizuje swoje założenia. Ma być epicko, ma kąsać i dokładnie tak jest. No i kolejny raz – trudno nie wyczuć lat stażu dwóch wiodących artystów w składzie, jeśli chodzi o songwriting. Hermetyczna formuła In Aphelion potrafi zaciekawić, ponieważ w tych piosenkach (przekraczających próg nawet 7 minut) dzieje się dużo. Od zmasowanego ataku aż po szlachetne melodie w średnich tempach, zwolnienia, akustyczne impresje… Ktoś tu dba, by rozciągać formułę na wszelkie sposoby, co samo w sobie jest plusem.
„Reaperdawn” to materiał-marzenie dla wielbicieli żarliwego szwedzkiego black metalu z lat 90. Mimo zerowych znamion oryginalności, wszystkie utwory z drugiego krążka In Aphelion są dobrze skonstruowane i trzymające w napięciu. Wystarczy, że lubicie tę konwencję, a z pewnością spędzicie wiele miłych chwil z tym albumem.
Łukasz Brzozowski
(Century Media, 2024)
zdj. Leo Bergebaeck