Minor God to bardzo świeży byt, lecz w jego skład wchodzą zawodnicy, którzy wsławili się grą w takich składach jak Narbo Dacal, Owls Woods Graves czy Moonstone. Słowem – nie są to żółtodzioby. Mimo wszystko debiutancka demówka zespołu nie jest najbardziej wycyzelowaną rzeczą na świecie. Zdarzają się w tym drobne fałsze wokalne, okazjonalne niedociągnięcia instrumentalne, a całość to przede wszystkim ubarwiony metalem hardcore, którego spoiwo stanowi niechlujność. Niezależnie, czy chodzi o wolniejsze, marszowe fragmenty czy d-beatową jazdę naprzód, ma być gruz.
![](https://zine.knockoutprod.net/wp-content/uploads/2025/02/minor-god-1024x768.jpg)
Pełna – przepraszam za sformułowanie – wyjebka będąca clou tego materiału bywa urzekająca. Chodzi po prostu o oblanie słuchacza ponadnormatywnymi ilościami szlamu, a nie dbałość o detale. Fajnie dowodzi tego kroczące z wolna „Gold”, zakończone walcowatą sekwencją i udręczonymi wokalami, czy „Deep in the Woods”, które startuje od crustowego napędu, by z każdą sekundą zmierzać mocniej i mocniej w stronę black metalu.
Są jednak pewne rzeczy, które powstrzymują mnie przed stuprocentowym polubieniem tego materiału. Najbardziej gryzie niestety wyraźnie uwypuklony polski akcent stojącego za mikrofonem Radosława Burego – aż czasami człowiek ma przez to wrażenie, że obcuje ze składem wyciągniętym z lokalnego domu kultury. Drugą rzeczą jest wspomniana niechlujność. Jak wspomniałem, doceniam brak poddania się konwenansom, ale tu nie chodzi o sam brud, a o dynamikę. Momentami panowie brzmią, jakby męczyli się grając te utwory, jakby ledwo ciągnęli tę machinę za sobą, zamiast postawić na 200% chaosu i pruć przed siebie.
Demówka Minor God to sympatyczne cztery piosenki, których słucha się miło, lecz pewnie niedociągnięcia kłują w uszy. Zakładam jednak, że to tylko kwestia większej liczby prób i zgrania. Gdy już do tego dojdzie, załoga z Krakowa będzie kąsała jak szalona!
Łukasz Brzozowski
(wyd. niezależne, 2025)
zdj. materiały zespołu