Domyślam, że takie stwierdzenie niesie za sobą poważne znamiona doraźności i kategoryczności, ale „The Underworld Awaits Us All” nadaje Nile coś na kształt nowego życia. To duży sukces, ponieważ po premierze „Annihilation of the Wicked” akcje zespołu zaczęły lecieć w dół. Albo inaczej – popularność i nobliwy status kapeli niewątpliwie wzrastały, lecz poziom szału i niebezpieczeństwa drastycznie spadały. Płyty rzędu „Those Whom the Gods Detest” czy też „At the Gates of Sethu” budziły podziw jeszcze intensywniejszym poziomem mielenia i technicznych wygibasów, wpadając przy tym w rejony niezamierzonego popisu cyrkowego. Zupełnie, jakby Amerykanie nieświadomie przekroczyli granice morderczego songwritingu i skupili się wyłącznie na pokazywaniu, że potrafią zagrać jeszcze szybciej, ciężej oraz mocniej niż kiedyś. Za sprawą „What Should Be Unearthed” z 2015 roku grupa zadbała o wpuszczenie odrobiny powietrza i powoli zaczęła wracać do dawnej formy. Tegoroczny krążek wskazuje, że rzeczona forma została odzyskana już chyba na dobre.
Przede wszystkim – mimo nasterydowanej produkcji i ataku ścianą dźwięku – Nile jakimś cudem odzyskało część nieprzewidywalności, która przed laty formowała choćby „In Their Darkened Shrines” czy nawet „Black Seeds of Vengeance”. Oczywiście charakterystyka kompozycji jest inna, podążająca raczej ultradokładnym schematem wypracowanym przy „Annihilation of the Wicked”, ale odnoszę wrażenie, że formacja znów próbuje zamordować słuchacza, a nie ścigać się ze sobą. Dowodzą tego chociażby porażające ciężarem, walcowate zwolnienia w „Doctrine of Last Things” czy też sunący majestatycznie siedmiominutowy kolos „True Gods of the Desert”. Z jednej strony widzę w tym numerze potencjał na wyśmienity koncertowy banger do machania piąchą, a z drugiej wołanie nieokrzesanej bestii z dna egipskich katakumb. Wspomniałem o wpuszczaniu powietrza – nawet przy operowaniu na pełnej intensywności słychać na „The Underworld Awaits Us All” ludzki element. Na przykład w początkowych riffach „Naqada II Enter the Golden Age” pobrzmiewa wręcz thrashowy pierwiastek, który ostatnio gościł w Nile trzydzieści lat temu – przy pierwszym demo. Karl Sanders wciąż wie, jak to robić.
„The Underworld Awaits Us All” ukazuje same silne strony Nile i zdecydowanie trafi do tych maniaków ich brutalizy, którzy wolą więcej zagrożeń, a mniej szkółek gitarowych. Dobrze, że przy dominacji młodych i utalentowanych deathmetalowych składów weterani wciąż czują mobilizację, by pokazać, że duch w nich nie gaśnie.
Łukasz Brzozowski
(Napalm Records, 2024)
zdj. Casey Coscarelli