Oranssi Pazuzu – „Muuntautuja”: Przyłączeni do wewnętrznej powierzchni

Dodano: 09.10.2024
Może i „Muuntautuja” jest najkrótszym albumem w dyskografii Oranssi Pazuzu, ale prawdopodobnie najbogatszym w kwestii rozwinięcia starannie cyzelowanej konwencji zespołu. Fińscy psychodeliczni szamani nie odchodzą od transu i blackmetalowej upiorności, ale nieco odświeżają swój sztafaż.

Czasami miewam wrażenie, że gdzieś na wysokości bardzo udanego „Värähtelijä” Oranssi Pazuzu znaleźli długo poszukiwaną strefę komfortu. Ich wiecznie niepokojący miszmasz bagnistego black metalu z mantrycznym krautrockiem i psychodelicznymi lotami na nieznane orbity wreszcie przybrał satysfakcjonującą dla kapeli formę. Słowem: wszystkie elementy substancji zostały odpowiednio wyważone i przedstawione w najlepszej dotychczasowej formie. Wydana w 2020 roku „Mestarin kynsi” – mimo że również wysoce jakościowa – sprawiała wrażenie wchodzenia do tego samego bajora kolejny raz. W przeszłości każda kolejna płyta kosmitów z Tampere była znaczącym skokiem w porównaniu do poprzedniczek, a ta już niekoniecznie. Na szczęście „Muuntautuja” jak najbardziej udowadnia, że zew poszukiwań i odkrywania nowych mokradeł wcale ich nie opuścił. Można by powiedzieć, że dużą rolę odegrały w tym gęściej eksponowane wątki elektroniczne, rzucające się na słuchacza już w singlowym numerze tytułowym, lecz nie tylko. Nawet przy użyciu klasycznych dla nich środków nieco się pozmieniało.

Przede wszystkim – muzyka Pomarańczowego Pazuzu stała się dużo bardziej kompaktowa. Oznacza to, że teraz Finowie potrafią kumulować zbliżoną lub nawet większą liczbę pomysłów w krótszym przedziale czasowym. A te pomysły bywają naprawde różne. Zaskakuje już mocny kop na wejście w postaci „Bioalkemisti”, który oprócz krautowej podstaw,y w postaci rozciągniętego na cały numer miarowego beatu, nęci dynamiką i energią na przecięciu post-punka i noise rocka. Do tego dochodzi oczywiście cała bateria hałasów, pogłosów i innego jazgotu w tle. Tu do głowy przychodzi kolejna rzecz – w wielu momentach „Muuntautuja” zespół znacznie mocniej eksponuje rolę syntezatorów, które w przeszłości pełniły najczęściej funkcje drugoplanowe. Nie chodzi o ambientowe plumkania czy miniaturki, lecz o ten sam poziom dyskomfortu i rozstroju, lecz z gitarami budującymi tło. Świetnie w tej kwestii sprawdza się m.in. „Valotus”, które nawet mimo blackmetalowego sprintu napędzającego znaczną część kawałka skupia się głównie na kwaśnych syntezatorach, by pod koniec zwolnić i w niemal industrialowej tradycji strzelać wszelkimi glitchami, metalicznymi gruchnięciami i innymi piskami. Podobną funkcję pełni zresztą zamykający, pomrukujący złowrogo „Vierivä usva”. Przy zachowaniu najważniejszych cech i jeszcze większym ciągu na nowe podopieczni Nuclear Blast dali nam kawał materiału.

„Muuntautuja” ma wielkie szanse na stanie się blackmetalową płytą roku, ale też jedną z najbardziej udanych pozycji w dyskografii Oranssi Pazuzu. Statek kosmiczny nordyckich dziwaków znów przemierza wszystkie poziomy galaktyki, jednocześnie strasząc i zapraszając na przygodę. Ja dałem się zaprosić, wy pewnie też dacie.

Łukasz Brzozowski

(Nuclear Blast, 2024)

zdj. Rainer Paananen

Bilety na koncert Oranssi Pazuzu, Sólstafir i Helga dostaniecie TUTAJ.

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas