Płyty, bez których nie byłbym sobą: Fange

Dodano: 25.09.2023
W trzecim odcinku „Płyt, bez których nie byłbym sobą” spiritus movens franckuskiego death-industrialowo-sludge’owego Fange, Benjamin Moreau, nie hamuje się z niczym. Znajdziecie tu zarówno Magmę, jak i Slipknota czy Karlheinza Stockhausena.

Płyta, dzięki której zapragnąłem zostać muzykiem:

Infectious Grooves – “The Plague That Makes Your Booty Move”

To właśnie za sprawą tego albumu zacząłem grać na basie w liceum. Rob Trujillo był niesamowitym muzykiem. Jego współpraca z Suicidal Tendencies czy Infectious Grooves stanowiła dla mnie ogromne źródło inspiracji. 

Płyta, której się wystraszyłem przy pierwszym odsłuchu:

Origin – “Informis Infinitas Inhumanitas” i Khanate – “Things Viral”

Nie wiem, czy wystraszyłem się którejś z tych płyt, ale z całą pewnością obie wzbudziły we mnie bardzo intensywne emocje. W przypadku Origin byłem wręcz zszokowany, że zespół złożony z żywych ludzi może transmitować tak nieludzką przemoc. Jeśli chodzi o Khanate – głos Alana Dubina przeszywa niezmiennie po dziś dzień. Niesamowity ładunek wszystkiego, co upiorne.

Płyta, która zmieniła moje postrzeganie danego gatunku lub muzyki w ogóle:

Slipknot – “Slipknot”

To był rok 2001 i mój pierwszy kontakt z muzyką, którą można uznać za ekstremalną. Kiedy usłyszałem debiut Slipknota, nie mogłem posiąść się z radości. Uznałem, że dokładnie takich emocji i treści poszukiwałem przez całe życie, ale miałem wówczas dopiero dwanaście lat. Po jakimś czasie podobne wrażenie, choć na innych płaszczyznach, wywarły na mnie “Nothing” Meshuggah oraz “Flight of the Behemoth” Sunn O))). 

Płyta, która definiuje to, kim jestem jako człowiek:

Magma – „Köhntarkösz”, „Mekanïk Destruktïw Kommandöh” i „Les Voix”

Nie mogłem wybrać tylko jednego materiału, bo Magma pod wieloma względami zmieniła mi życie. Trafiłem na ten zespół za sprawą mojego ojca, który wówczas słuchał go na potęgę. To właśnie dzięki nim otworzyłem się na niekonwencjonalną i trudną do klasyfikacji gatunkowej sztukę. 

Płyta, która może być ścieżką dźwiękową dowolnej imprezy:

Black Sabbath – “Sabotage” i Ozzy Osbourne – “No More Tears”

Dwa najlepsze albumy w tej kategorii. Lepiej już się nie da. 

Płyta z najbardziej życiowymi tekstami:

Alkpote – “Les Marches De L’empereur”

Może się komuś narażę, ale nigdy nie zwracałem specjalnej uwagi na teksty w muzyce gitarowej. Dlatego też wybrałem Alkpote, ponieważ we francuskim rapie trudno o drugie wydawnictwo z tak dużą liczbą wyśmienitych punchline’ów. Polecam także „Obéis” Ich Bin, jeśli lubicie nieprzewidywalność.

Płyta, którą uwielbiam, choć nikt by mnie o to nie posądzał:

Karlheinz Stockhausen – “Licht Opera”

Do tego dorzucam jeszcze jakąkolwiek składankę eurodance z lat 90, uwielbiam wszystkie. 

Płyta, której słuchania nie życzyłbym najgorszemu wrogowi:

Bez większego zastanowienia wskazałbym calutką dyskografię Eluveitie, Korpiklaani czy Finntroll. Wybacz, ale nie widzę najmniejszego sensu w robieniu “wesołego”, festyniarskiego metalu. Szanujmy się!

zdj. Corentin Schieb

Bilety na koncert Fange i KEN Mode znajdziecie TUTAJ.

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas