Sanguisugabogg – “Homicidal Ecstasy”: Więcej grania, mniej wypróżniania

Dodano: 02.03.2023
Na drugiej płycie Sanguisugabogg wciąż trzymają się kloaczno-grubiańskiego slam death metalu, ale zawartość “Homicidal Ecstasy” to coś więcej niż galeria jednorazowych żartów o wypróżnianiu. Czwórka chamów prosto z Ohio stworzyła najbardziej rozbujany materiał w swojej krótkiej karierze, który dzięki samym riffom może zapewnić im śmierćmetalową koronę roku 2023.

Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, ponieważ odkąd pamiętam, podchodziłem do Sanguisugabogg z wyjątkowo dużym dystansem. Byłem przekonany, że nawet w dobie agresywnego renesansu death metalu nie wystarczy po prostu wybeczeć głupawych linijek o defekacji i wrzucić pod nie kilka riffów zagranych na pustej strunie czy kartonowe brzmienie werbla, by zgarnąć niemały rozgłos. Jednak zostałem zawiedziony przez własną intuicję, ponieważ już na wysokości debiutanckiego “Tortured Whole” z 2021 roku o zespole mówiło się wyjątkowo często w gatunkowych kuluarach. Co więcej, metalowe media za oceanem bez wahania przypinały mu plakietkę jednej z najlepszych młodych twarzy death metalu. Było to o tyle zastanawiające, ponieważ wspomniany krążek sprzed dwóch lat czy poprzedzająca go EP-ka “Pornographic Seizures” to najbardziej prymitywna w wymowie i zwyczajnia prostacka (nie mylić z prosta) odsłona gatunku. Tam nie było miejsca na odpowiednio rozegrany groove czy przykuwającą uwagę pracę gitar, bo zamiast nich rządziła siermięga, przy której Mortician czy nawet Six Feet Under jawili się jako wysmakowani kompozytorzy. Na szczęście “Homicidal Ecstasy” to powiew zmiany. Stylistycznie oczywiście tkwimy po uszy w znajomym morzu fekaliów, ale po raz pierwszy panowie z Columbus położyli dobitniejszy nacisk na urozmaicenie songwritingu, a nie szalenie komicznych zlepków słownych dotyczących perypetii jelita grubego. 

Już otwierający “Black Market Vasectomy” sugeruje, że zrobiło się jakoś inaczej, że pojawiła się w tym dbałość o detal, że… Chciałem napisać coś o szczątkowych ilościach powagi, ale nie – tu bym już przesadził. Niemniej, trudno nie zauważyć, że nastawiony na frontalny atak brutalny death metal w wykonaniu Sanguisugabogg wskoczył kilka oczek wyżej w skali gatunkowej szlachetności. Wraz z “Homicidal Ecstasy” zespół dobił do poziomu bardzo utalentowanych kolegów po fachu z 200 Stab Wounds, bo nagle znalazł w tym wszystkim miejsce na parę roszad od strony rytmicznej, a nawet szczyptę melodii. Podoba mi się, że grupa – pozostając oczywiście beztroska w kategorii zrzucania na słuchacza topornych riffów – stawia sobie wyzwania, których się po niej nie spodziewałem. Bo na przykład w “Face Ripped Off” przez znaczną długość numeru dominuje ich trademarkowa jaskiniowa motoryka i groove w typie obijania maczugi o ścianę (choć w tym przypadku kwadratowy feeling jest niesłychanie przebojowy), lecz pojawiają się momenty, gdzie grupa zagęszcza tempo, perkusja skutecznie prowadzi całość podwójną stopą, a riffy robią się jakby groźniejsze, jakby bardziej zaskakujące. Mimo wszystko, moim faworytem z krążka pozostaje jednak “Skin Cushion”, czyli być może najbardziej intrygujący kawałek, jaki ta kapela stworzyła. Znalazła się w nim przestrzeń i dla morderczego sprintu na wejście, i gitarowej melodii na dwa głosy, a nawet wściekle przeplatanych riffów jak za najlepszych czasów starożytnych bóstw Nile. Cody Davidson wraz z kolegami poszukują odmiennych środków wyrazu, jednocześnie nie odchodząc nawet o milimetr od slamowego fundamentu, i ewidentnie sprawia im to mnóstwo frajdy. Nie ukrywam – również dobrze się bawię.

Sanguisugabogg okrzepli i kiedy już pokazali całemu światu, że są obrzydliwymi troglodytami, postanowili nie ciągnąć dowcipu nieskończoność, tylko odkryć parę dla siebie świeżych zakamarków death metalu. Próba zakończyła się powodzeniem, bo “Homicidal Ecstasy” to jedna z mocniejszych reprezentantek nurtu w pierwszym kwartale 2023 roku.

Łukasz Brzozowski

(Century Media, 2023)

zdj. Chongripper

Najnowszy album Sanguisugabogg możecie nabyć TUTAJ

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas