Speed – „Only One Mode”: Tryb podboju świata

Dodano: 06.08.2024
W ciągu pięciu lat działalności australijski Speed dochrapał się większej rozpoznawalności niż niejeden hardcore’owy zespół o kilkukrotnie dłuższym stażu. Ich EP-ka, „Gang Called Speed”, stała się scenową sensacją, a po drodze m.in. wystąpili w reklamie butów Nike’a, czym wywołali niemałe kontrowersje w światku hc. A to wszystko przed debiutanckim albumem. Ten ukazał się dopiero przed miesiącem, więc pada następujące pytanie: czy Speed dowiózł?

Od razu pozwolę sobie zaznaczyć, że jeśli doceniliście „Gang Called Speed”, to istnieje bardzo duża szansa, że „Only One Mode” również przypadnie wam do gustu. Zespół raczej nie zmienia działającej formuły, w dalszym ciągu uwieszając się na lekko zmetalizowanym, bardzo rozbujanym hardcorze. Nie chodzi im o sprint i ciągłe szczucie d-beatem, a średnie tempa oraz dobrze dopasowane do nich breakdowny, choć dociskanie do samej dechy się tu zdarza. „Shut It Down” w pierwszych sekundach rozpędza się prawie w thrashowej manierze, ale to tylko zmyła – chwilę później zaczyna się mielenie w grooviastej manierze, a do niego dochodzą czyste wokale. Średnio potrzebne, choć to detal. Jeśli miałbym wskazać najistotniejszą zmianę między EP-ką sprzed dwóch lat a pełnoprawnym debiutem załogi z Sydney, najpewniej byłoby to jeszcze mocniejsze utwierdzenie się w ciężarze. Z drugiej strony należy pochwalić, że grupa robi, co może, by urozmaicić w gruncie rzeczy hermetyczną formułę, którą operuje.

Najbardziej dobitny tego dowód stanowi być może największy hit z płyty, czyli „The First Test”. I nie chodzi tu wyłącznie o wrzuconą znienacka partie fletu, funkcjonującą już na zasadzie virala, ale całą specyfikę numeru, bo dzieje się w nim naprawdę dużo. Od pojawiającej się w paru momentach melodyki w typie Hatebreed, aż po wskakujące co chwila świetne riffy z miejsca zachęcające do moshu. Do pakietu dodajmy tekst traktujący o odnalezieniu siebie w społeczeństwie wykazującym minimum zrozumienia dla ludzi wychodzących poza schematy i mamy gotowy hit Generacji Z. Jestem też przekonany, że w kategorii koncertowej wybitnie radzi sobie „No Love But for Our Own” z refrenem bliskim Turnstile i ciężarową robotą sekcji rytmicznej przywodzącą na myśl choćby Drain. Speed uwili sobie wygodne gniazdko, lecz mimo jego specyfiki nie pozwalają słuchaczowi na nudę. Z pewnością pomocny jest korzystny wymiar czasowy wydawnictwa (23 minuty), ale także kompozytorska smykałka muzyków. Grooviący hardcore to jedno, lecz cały czas dochodzi tu do zmian rytmicznych. W każdym numerze pojawia się multum riffów jak na tę konwencję, a kreatywność zwycięża nad okładaniem breakdownami dla samego okładania breakdownami. Za to należą się Australijczykom słowa uznania.

Odpowiadając na pytanie ze wstępu: owszem, Speed dowozi. Nic dziwnego, że są jedną z wiodących nazw współczesnego hardcore’a, skoro tak zręcznie posługują się ciężarem, przebojowością, a do tego mimo wszystko nie stoją w miejscu. „Only One Mode” zdecydowanie zaostrza apetyt i aż ciekawe, gdzie ta banda z Sydney znajdzie się za parę lat.

Łukasz Brzozowski

zdj. Jonathan Tumbel

Najnowszy album Speed kupicie TUTAJ.

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas