Suffocation – “Hymns from the Apocrypha”: Subtelniejsi w brutalności

Dodano: 07.11.2023
Nowa płyta Suffocation – choć ciężka jak kilotona cegieł – to nie tylko zbiór najbardziej wykręconych deathmetalowych riffów i betonowych breakdownów. Pluszu co prawda nie odnotowano, lecz przy “Hymns from the Apocrypha” możecie liczyć na szerszą paletę środków niż wyłącznie mordobicie.

Rzucając karty na stół: chodzi o bardziej przyswajalne struktury, a może nawet coś, co chciałoby się nazwać nieco większą prostotą. Oczywiście prostota w wydaniu Suffocation to w dalszym ciągu wyżyny technicznego rzemiosła dla 90% pozostałych deathmetalowych składów, ale trudno nie odnieść wrażenia, że nowojorczycy jakby nieco zluzowali. Swobodniejsze podejście do melodii grupa zaznaczała już chociażby na “Pinnacle of Bedlam” sprzed dekady, przy czym na “Hymns from the Apocrypha” jest ono pociągnięte jeszcze dalej. Żeby było jasne, formacja z Centereach nie traci sił kosztem ładniejszych partii gitarowych czy mniejszej liczby przejść i innych technikaliów. Przykład: breakdown w “Delusions of Mortality” to spokojnie ten sam poziom okładania odbiorcy maczugą w celu obniżenia IQ, co “Effigy of the Forgotten”. Do tego dostajemy m.in. z początku wolny i masywny “Immortal Execration”, który bez zapowiedzi wpada w śmierćmetalowy chaos za sprawą blastów oraz wściekle kostkowanych riffów. Tym niemniej, ten sam “Immortal Execration”, gdy akurat chwilowo wyhamowuje, zbliża się do chwytliwości thrashu w warstwie rytmicznej, a wszystko to świetnie puentuje Terrance Hobbs solówką nie tak daleką od późniejszych dokonań Death. Potrójną dawkę brutalności w połączeniu z chwytliwością prezentuje mój ulubiony na płycie “Descendants”, bo jest tu wszystko – od blastomanii przez dysonansowy riff aż po wzniosłe zwolnienie w drugiej połowie. 

We wstępie wspomniałem, że na “Hymns from the Apocrypha” znajdziecie nie tylko mordobicie, ale bądźmy szczerzy – mordobicie to główny atut najnowszego albumu Suffocation. Bo grupa, mimo ogromnego stażu i sporej przerwy między najświeższym a poprzednim albumem, nie traci dzikości. Powiedziałbym wręcz, że w przypadku tegorocznego wydawnictwa Amerykanów zdrowa dawka agresji momentami dominuje nad technicznymi zawijasami. Choć tych drugich również jest sporo. W “Embrace the Suffering” sygnatury czasowe latają, jak chcą, ale nawet w takich momentach uwypukla się jeszcze większy nacisk położony na moc riffu. Bardzo dobrze wyraża się to w singlowym “Seraphim Enslavement”, który można nazwać esencjonalnym numerem, jeśli chodzi o Suffocation w szczycie brutalności. Sekcja rytmiczna wyrabia 200% normy, a całość skutecznie napędza kontrast między utrzymywaniem morderczego tempa i prawie slamowymi zwolnieniami. Do tego podwójna centrala w ciągłym ruchu oraz krótki, slayerowaty zryw wzbogacony świetną solówką – prawda, że pięknie? Świetnie w tym wszystkim odnajduje się zastępca Franka Mullena za mikrofonem, a więc Ricky Myers z Disgorge. Chłop operuje bardzo głębokim, a przy tym całkiem czytelnym growlingiem, co stanowi dobry balans dla takiego zespołu jak Suffocation. Jego ryk mógłby przeczyścić studzienkę kanalizacyjną, ale bez popadania w absurd. Nikt tu nie imituje trzody chlewnej, co bywa bardzo częstą pokusą w kontekście brutalnego death metalu.

“Hymns from the Apocrypha” naturalnie nie stanowi żadnej ewolucji w katalogu Suffocation, ale to po prostu bardzo dobra płyta. Terrance Hobbs i ekipa dowodzą, że ich poreaktywacyjny kurs wciąż ma sens, bo tutaj nie znajdziecie dziadowania czy bledszej wersji siebie sprzed X lat. Jest gęsto, ciężko, bez wymiękania.

Łukasz Brzozowski

(Nuclear Blast, 2023)

zdj. Jason Carlson 

Nowy album Suffocation możecie kupić TUTAJ.

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas