Długą drogę przeszedł krakowski Terrordome. Na bardzo przeciętnej, budzącej raczej politowanie scenie polskiego neo-thrashu byli zespołem z pomysłem na siebie. Co prawda – podobnie jak u innych jej reprezentantów – ich główną bolączką był wątpliwej jakości humor podawany w tekstach i ogólnym anturażu. Sami wiecie, thrashowe klisze: piwko, pizza, szalenie zabawne żarty o podtekście seksualnym… Spora zmiana przyszła na „Straight Outta Smogtown” z 2021 roku. Tam już nie było beki, a crossoverowy sznyt formacji nabrał brutalniejszego wydźwięku. „Plagued with Violence” to przesunięcie poziomu intensywności muzyki jeszcze dalej.

Najistotniejszą zmianą jest sama stylistyka grupy. Otóż obecnie trudno nazywać Terrordome zespołem crossoverowym. Krakowianie grają czysty thrash – i to raczej w tej bardziej intensywnej niż melodyjnej formie. Z początkowych lat został im przede wszystkim sprint, jak oni zasuwają! W takim „Goat Killers” grupa mknie przed siebie niemalże z gracją „Arise” Sepultury, a w polskojęzycznej (dobry kierunek!) „Rzece krwi” wyraźnie wybrzmiewa wibracja tego nieco późniejszego Exodus, ale rozpędzonego znacznie bardziej od pierwowzoru. Oczywiście nie w samym biegu człowiek żyje, więc dla fanów bardziej mosh-friendly miarowego thrashu mamy chociażby numer tytułowy. Wszystko to spina niecodzienna jak na ten skład bardzo satanistyczna, black-deathmetalowa otoczka, do której chyba nie mogę się jeszcze przyzwyczaić. Nie to, że coś jest z nią nie tak, bo wszystko wygląda i brzmi rzetelnie, po prostu postrzegam ten aspekt jako znaczącą niespodziankę. I to taką z gatunku na plus, gdy już się do niej dostroimy.
Terrordome w dalszym ciągu pozostają jedną z najlepszych nazw na polskim thrashowym rynku. „Plagued with Violence” z pewnością przemówi do fanów nurtu, którzy cenią przemoc i chorobę ponad zabawowo-kataniarskie głupoty. Ough!
Łukasz Brzozowski
(Selfmadegod, 2025)
zdj. Konrad Krawczyk