“W najgorszym wypadku wrócę do biblioteki” – wywiad z Kissą

Dodano: 05.06.2023
Kissa prawdopodobnie nigdy nie odniesie sukcesu poza Finlandią, lecz “Apinalinna” to niezwykła rzecz. Jest w tym prog, jest hard rock, post-punk, glam, szlachetny pop w wydaniu Prince’a czy Eltona Johna… Wszystkie te elementy otacza subtelna mgiełka radości, a mózg projektu, Günter Kivioja, lubi działać na opak. Skąd ta niestandardowa wizja, o co tu właściwie chodzi? O tym przeczytacie poniżej.

Mówi się, że Finowie to najszczęśliwsi ludzie na świecie – ile w tym prawdy, a ile głupoty?

Sam się nad tym zastanawiam, bo słyszałem to stwierdzenie już milion razy, lecz odnoszę wrażenie, że Finowie są dosyć nieszczęśliwi przez większość czasu. No dobra, może nie wszyscy, ale w naszym narodzie dominuje przede wszystkim sentymentalizm i mniej lub bardziej widoczny smutek. Oczywiście to nic dziwnego, skoro przez większość czasu mamy zimę, a promienie słoneczne są rzadkim widokiem. Dlatego też nie należy przywiązywać się do żadnych stereotypów, bo chociażby na bazie tego, co właśnie powiedziałem, możesz wywnioskować, że wszystko zależy od danej jednostki. Nie da się stworzyć idealnego obrazu wszystkich obywateli jakiegoś państwa, opierając się wyłącznie na kilku głośno powtarzanych sloganach.

Bardzo podobnie o Finach mówi Arto Paasilinna w książce “Fantastyczne samobójstwo zbiorowe” – smutek i rozczarowanie życiem dominują nad niepoprawnym optymizmem.

To prawda. Nie czytałem tej książki, ale tytuł wielokrotnie obił mi się o uszy, więc chyba w końcu muszę ją zbadać, tym bardziej że podana przez Paasilinnę diagnoza jest w dużej mierze trafna. W Finlandii nie brakuje szczęśliwych ludzi, ale czy dominują nad smutasami? Moim zdaniem absolutnie nie. 

Do której z tych grup masz bliżej?

Podejrzewam, że wyjdę na bardzo nudnego kolesia, ale jestem dokładnie pomiędzy tymi dwoma światami. Przynajmniej tak sądzę. Miewam gorsze momenty, bo życie nie jest lekkie, ale przez większość czasu czuję radość. Wolę podejść z uśmiechem nawet do najgorszej sytuacji – na tyle, na ile potrafię oczywiście – niż popadać w depresyjne nastroje, bo wtedy robi się tylko gorzej, a walka z daną niedogodnością jest jeszcze bardziej wymagająca. Sumując: próbuję dostrzegać jasne barwy życia, lecz gdzieś głęboko we mnie siedzi fala smutku, która na szczęście nie daje o sobie znać wyjątkowo często.

Jak rozumieć tę falę smutku? To coś, czego nie da się pozbyć?

Dobre pytanie. Nigdy nie próbowałem tego zdefiniować, bo taki stan zawsze wydawał mi się bardzo naturalny i gdybyś zapytał o to innego Fina, istnieje duża szansa, że odpowiedziałby mniej więcej tak samo. Smutek w różnych formach jest chyba częścią naszej tożsamości narodowej, dlatego postrzegamy go nie tyle jako wielką komplikację, tylko część charakteru, z którą trzeba nauczyć się żyć. 

Próbujesz powiedzieć, że Finowie nie czują potrzeby walki ze smutkiem?

Pewnie zetknąłeś się z opinią, że Finowie – i inni mieszkańcy państw północnoeuropejskich – chleją na umór, bo tylko w ten sposób są w stanie zapomnieć o wszystkich troskach i poprawić sobie nastrój?

Tak.

Od razu mogę powiedzieć ci, że to nie jest żaden wymysł albo stereotyp, który nie ma pokrycia w rzeczywistości – tutaj naprawdę tak się robi. Osobiście nie uciekam w takie rozwiązania, bo naoglądałem się różnych rzeczy i z pewnością mogę przyznać, że nadużywanie alkoholu rujnuje życie, a nie pomaga. Zresztą, nie ma co się oszukiwać, każde dziecko to wie. 

Drążę te wątki, ponieważ tegoroczna płyta Kissy jest nieco melancholijna, rozmarzona, ale przede wszystkim bardzo radosna. “Apinalinna” brzmi, jakby w waszych życiach nie było ciemniejszych barw.

Tak, chcemy we własny, nieco dziwaczny sposób dostarczać ludziom coś dobrego oraz pokazać, że fajne piosenki mogą emanować po równo nostalgią, jak i niepohamowanym szczęściem. Gdybyśmy cały czas patrzyli na świat przez różowe okulary, słuchacz znudziłby się nami po pierwszym utworze, lecz równoważymy to także innymi emocjami, dlatego jesteśmy jak każdy – czasami radośni, czasami zadumani, czasami dzicy jak małpy w środowisku naturalnym. Ponadto pragnęliśmy pokazać, że da się inaczej, że muzyka z Finlandii nie musi równać się wyłącznie negatywnym uczuciom. 

Nie czujecie się odrzutkami? Nawet fiński charakterny rock’n’roll ma w sobie wiele goryczy, tymczasem u was w ogóle tego nie słychać. 

Nie czujemy się odrzutkami, bo jesteśmy sobą, po prostu. Dodatkowo w naszych piosenkach tu i ówdzie pojawiają się delikatne próbki naszego poczucia humoru, które jest tak bardzo fińskie, że wiele osób mogłoby się z nami utożsamić. Finowie kochają melancholię aż do bólu – zupełnie, jakby na świecie nie było niczego innego. Chcę wierzyć, że możemy zmienić ten obraz, dodając parę bazgrołów od siebie.

Z drugiej strony, jak wspomniałem, w muzyce Kissy da się wyczuć echa melancholii. Nie uważasz tego za chichot losu? Choćbyś chciał, to i tak nie uciekniesz od tego, co siedzi ci w głębi duszy.

Masz stuprocentową rację. Swego czasu próbowałem napisać piosenki, w których nie byłoby ani grama melancholii, ale bardzo szybko porzuciłem ten pomysł. Jestem nostalgiczny i niesamowicie sentymentalny, dlatego nie próbuję z tym walczyć. Te cechy są bardzo istotną częścią mnie. Gdybym próbował udawać, że ich nie ma, okłamywałbym siebie, a chyba zupełnie nie o to chodzi w tworzeniu muzyki, zwłaszcza tej niszowej. 

Ale jednak jesteś weselszy niż statystyczny Fin, więc jak u ciebie objawiają się te emocje?

Chyba jak u każdego – po prostu rozpamiętuję przeszłość w najmniej odpowiednich momentach i tworzę w głowie mnóstwo scenariuszy, w których próbuję rozstrzygnąć, co mogłem zrobić lepiej, a co nie. Wspominanie dobrych lub złych sytuacji z dawnych lat to moja specjalność. Wiem, pewnie lepiej byłoby tego nie robić, tylko cały czas iść do przodu, aczkolwiek w jakiś osobliwy sposób przepadam za tym, więc nie zamierzam nic zmieniać. Przynajmniej na razie. 

Czym jest małpi zamek, który pojawia się w tytule płyty i jednego z utworów na niej – to coś na wzór waszego azylu i świata poza światem?

Całkiem nieźle to przeanalizowałeś, ale znaczenie tego tytułu jest jeszcze bardziej wielowymiarowe. Z jednej strony chodzi o to, co właśnie powiedziałeś, a z drugiej o… mój dom. Blok, w którym mieszkam, jest nazywany małpim zamkiem, ponieważ ma tak dziwaczną konstrukcję, że dosyć wyraźnie przypomina jakąś średniowieczną budowlę. Z kolei całe osiedle osiąga rozmiary boiska do piłki nożnej, a wiosną i latem przypomina wyjątkowo malowniczy park. Jak pewnie się domyślasz, funkcjonowanie w takim otoczeniu również wpływa na kształt twórczości Kissy.

Estoński ogier przedstawiony w numerze wieńczącym płytę i ilustrującym go klipie to superbohater zwalczający każde zło, ale dlaczego pochodzi akurat z Estonii? Chodzi o braterskie więzi Finów z tym państwem? 

“Estonian Stallion” to autobiograficzny numer. Moi rodzice i dziadkowie pochodzą z Estonii – zresztą sam się tam urodziłem. Co prawda już od najmłodszych lat mieszkam w Finlandii, ale oba te państwa są dla mnie bardzo istotne, choć na poziomie tożsamości i sposobu myślenia o świecie czuję się stuprocentowym Finem. Niemniej, uwielbiam estońską kulturę oraz tamtejsze zwyczaje.

Mówi się, że Estonia i Finlandia to bliźniacze kraje.

Nic dziwnego, oba kraje są położone właściwie obok siebie, a w dodatku język estoński niespecjalnie różni się od fińskiego, co samo w sobie tworzy już jakąś więź. 

Polacy mają bardzo podobnie z Czechami.

Tak, słyszałem o tym. W języku estońskim i fińskim wiele słów brzmi dokładnie tak samo, ale mają diametralnie inne znaczenia, więc śmiejemy się z tego wzajemnie, choć w innych zakątkach świata pewnie mało kto uznałby to za coś zabawnego. Do tego dochodzą też sentymenty. W latach 60. – kiedy Estonia była jeszcze częścią ZSRR – Finowie kursowali tam promami jak szaleni, by kupić alkohol lub produkty codziennego użytku w bardzo niskich cenach. Pewnie brzmi to jak największy obciach na świecie, lecz takie pobudki również wpływają na zawieranie przyjaźni. 

W facebookowym biogramie piszecie o sobie, że żyjecie marzeniami nastolatków, ale czy przy okazji udaje wam się je realizować? 

To zabawne, bo musiałem właśnie wrócić myślami do czasów nastoletnich, a musisz wiedzieć, że rzadko kiedy to robię. Owszem, spełniamy marzenia z okresu, gdy byliśmy jeszcze chłystkami z mlekiem pod nosem, lecz nie rozkminiamy tego specjalnie, ponieważ uznajemy ten stan rzeczy za coś naturalnego. Już od najmłodszych lat pragnąłem grać muzykę, występować na żywo i puszczać autorskie albumy w świat, a że od jakiegoś czasu tak właśnie robię, nie widzę opcji, by nagle przestać.

Podoba mi się, że mówisz o tym tak prosto, bez dorabiania ideologii i upajania się frazesami o ciężkiej pracy.

Oczywiście, bo komu to potrzebne? Sporo harowałem, by znaleźć się w obecnym położeniu, ale chyba każdy artysta mógłby tak o sobie powiedzieć. Jeszcze przed Kissą udzielałem się w paru innych kapelach, łącząc to ze studiami i pracą w bibliotece, lecz od dwóch lat nie muszę zajmować się niczym prócz muzyki. Czy mam jakiś plan, gdyby nagle okazało się, że nie wyżyję z samego grania? Absolutnie nie, lecz jestem o to spokojny. W najgorszym wypadku wrócę do biblioteki i na pewno będzie fajnie.

Od razu po naszej rozmowie udzielisz wywiadu w Radio Helsinki (rozmowa odbyła się 25 maja – przyp.red.), czyli jednej z popularniejszych krajowych radiostacji, ale czy wasz stopniowy wzrost popularności ma miejsce także poza Finlandią? Zakładam, że śpiewanie w ojczystym języku może być przeszkodą.

Dochodzą do nas opinie słuchaczy ze Szwecji, Niemiec czy oczywiście Polski, ale także z Japonii, co wciąż mnie zaskakuje. Niemniej, mówię teraz o jednostkowych przypadkach. Wątpię, byśmy nagle stali się popularni poza Finlandią, skoro śpiewamy po fińsku i gramy taką muzykę, jaką gramy. Czy mi to przeszkadza? Absolutnie nie. 

Czyli fińscy słuchacze dostrzegli w was coś nietypowego?

Tak – wspomnianą aurę radości, o której rozmawialiśmy wcześniej. Mówiono nam, że to dziwne, bo przecież w naszym kraju z reguły wszystko brzmi smutno, ale słuchacze wydają się być zadowoleni, obcując z czymś, co nie jest u nas tak powszechne. Oczywiście istnieją w Finlandii kapele poruszające się w podobnych okolicach stylistycznych, aczkolwiek mamy w sobie coś wyjątkowo oryginalnego, dlatego też wyróżniamy się najbardziej ze wszystkich.

Nie irytuje cię, że po wpisaniu nazwy waszego zespołu wyszukiwarka i tak często wskazuje na Kiss?

Nie wiedzieliśmy o tym, ale jakoś będziemy z tym żyć. Ewentualnie zagramy trasę z Kiss i wtedy zaczniemy używać naszych nazw wymiennie.

Łukasz Brzozowski

zdj. Johannes Terhemaa

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas