„Żeby zauważyć magię, trzeba być wrażliwym na jej obecność” – wywiad z Magiem

Dodano: 05.01.2023
Mag pojawił się prawie znikąd, rzucił kilka debiutanckich zaklęć i zapadł w krótki sen. Ci, którzy czekali na dalszy ciąg tej historii raczej nie będą zawiedzeni, bo „Pod Krwawym Księżycem” nie rezygnuje z mroku i tajemniczości debiutu, ale ubiera je w trochę bardziej przebojowe brzmienie. Oto, co mieli nam do zakomunikowania przedstawiciele zespołu.

Miałem okazję oglądać was ostatnio na koncercie w Toruniu, no i poza zimową czapką klawiszowca nie było tam śladu po waszym dotychczasowym anturażu scenicznym. Zrezygnowaliście z niego już na stałe?

Konstanty: Powiem tak – konwencja zmienia się płynnie, w zależności od tego, co wydaje nam się właściwe. W tym wypadku stwierdziliśmy, że o wiele bardziej odpowiednie będzie wystąpić z otwartą przyłbicą. Dlatego myślę, że czapek już nie zobaczymy. Przynajmniej przez jakiś czas.

Hubert: Były pełne stroje, później same czapki, teraz jest jakaś kolejna forma naszego „gabinetu osobliwości”. Zobaczymy, co jeszcze przyjdzie nam do głowy.

Nie rozważaliście wprowadzenia jakiejś bardziej spójnej formy prezencji scenicznej jeszcze zanim w ogóle zaczęliście koncertować? Bo wydaje mi się, że akurat w przypadku takiego zespołu, jak Mag, byłoby to jak najbardziej na miejscu.

K: Nie jest tak, że tego nie rozważaliśmy. Albo inaczej: wymyślanie tego wszystkiego zawsze było na mojej głowie i to jest jak najbardziej przemyślany ruch, że już nie występujemy w tamtym anturażu.

A z czego ten ruch wynika?

K: Z wielu rzeczy – przykładowo z tego, że bardzo chciałem zasygnalizować odbiorcom, że ten zespół przestał być pewnego rodzaju maskaradą, tylko i wyłącznie grą konwencji. Weszliśmy na troszkę inne tory, muzyka powstawała w inny sposób. Wszystko, co można sobie z tej płyty odebrać, zawiązało się w nieco inny sposób niż ostatnio.

Mówiąc o maskaradzie uważasz, że było to w jakimś sensie niedojrzałe?

K: Nie uważam, że niedojrzałe. Mam wrażenie, że różnica jest taka, że przy pierwszym materiale musieliśmy włożyć znacznie więcej wysiłku, by wykreować swego rodzaju pierwocinę. Tutaj skupiliśmy się na czymś innym. To wszystko jest znacznie bardziej osobiste, a miejscami – rzekłbym nawet – bezpośrednie.

H: Czy niedojrzałe… dla mnie to po prostu zabawa konwencją, nawet jeśli w dość dosadny sposób. A to, jak ktoś to odbiera, to już drugorzędna kwestia. Opinie na temat tych strojów i czapek były różne. Niektórzy uważali to za infantylne i mieli z tego bekę, co może trochę negatywnie odbijało się na samej muzyce. Dla innych było to fajne dopełnienie, że z jednej strony jest muzyka i opowieści, które niesie, a z drugiej ten performance sceniczny, który dodaje „coś więcej”.

Ale bierzecie w ogóle pod uwagę takie głosy ze strony publiki?

K: Ja nie biorę. Można wspomnieć, że tak było, bo faktycznie tak było. Ale taka, a nie inna decyzja nie jest spowodowana tym, że jeden kuc z drugim kręcili noskiem. To nasza autonomiczna decyzja, właśnie w taki sposób mamy potrzebę ten materiał zakomunikować – bo jest on przedłużeniem pewnych pomysłów i idei, ale ubiera je w zupełnie nowe kostiumy. I wydaje mi się, że jak najbardziej jest spójność między tym, co można usłyszeć na płycie i wyczytać w tekstach, a tym, co można zobaczyć na scenie podczas naszego koncertu.

Wspomniałeś, że nowy materiał jest bardziej osobisty – na czym polega ten jego osobisty charakter? W tekstach Maga wciąż roi się od metafor, dlatego dla kogoś z zewnątrz wyłapanie bardziej osobistych odniesień będzie raczej trudnym zadaniem.

K: Oczywiście na debiucie one też były, i też zostały schowane za metaforami. Ale chyba dobrze, że tak jest, bo podawanie wszystkiego na tacy… zresztą tak naprawdę to nigdy nie jest „wszystko”. W wywiadzie dla Noise’a cytowałem Picassa, bardzo lubię ten cytat o sztuce jako kłamstwie. I myślę, że tak jest; że to zawsze jest zbiór takich nieprawd, które artysta serwuje innym po to, by żyło im się lepiej. Ten materiał jest bardziej osobisty nie tylko na poziomie tekstów. Myślę, że mogę tutaj mówić za wszystkich: w tę płytę zostało wpompowane więcej myślenia i kombinowania. I większe były nasze oczekiwania co do tego, co nam się uda wykreować, i jak bardzo to spełni nasze wymagania co do jakości własnej produkcji. W tym sensie jest to bardziej osobisty album, bo wymagał od nas więcej zaangażowania.

Artysta sprawia, że innym żyje się lepiej”. A czy wam żyje się lepiej dzięki graniu w Magu?

K: Myślę, że bezwzględnie. Jestem otoczony utalentowanymi ludźmi, z którymi tworzę jakąś wartość, więc jak najbardziej. A to, że były jakieś tam, powiedzmy, mniej przyjemne elementy – myślę, że wszędzie są. Można było trafić dużo gorzej, i to nie tylko pod względem osobowym.

H: Jeszcze przed powstaniem Maga zawsze lubiłem oglądać ciebie i Maćka, jak graliście w Diunie, zawsze było to dla mnie bardzo stymulujące do działania. Powstanie tego zespołu było dla mnie jakimś takim momentem przełomowym. Jestem bardzo zadowolony, że spotykamy się w tym gronie, że gramy i że przede wszystkim gramy to, co chcemy. Jest tu miejsce na różne głosy, to wszystko się ze sobą później zlepia i tworzy jedną całość.

Mówiąc o tych mniej przyjemnych elementach macie na myśli taką zwyczajną prozę funkcjonowania w zespole, czy jakieś grubsze akcje?

K: W sumie można powiedzieć, że to taka proza. Sytuacje typu, że jedziesz dokądś na koncert i musisz zapieprzać, bo nie ma czasu. Na pewno nie mam tu na myśli jakichś olbrzymich dramatów ani czegokolwiek takiego.

H: Takie normalne sprawy, które chyba w każdym zespole się przewijają. Ogólnie dobrze jest.

Cały czas w tej rozmowie powraca wątek zadowolenia z siebie i z własnej pracy, ale czy jest w tym wszystkim także miejsce na uwzględnienie zewnętrznego odbioru tej muzyki?

K: Można powiedzieć, że dla tego efektu się tak naprawdę pracuje. Można oczywiście być bardzo zadowolonym z tego, co się zrobiło, i mieć takie poczucie, że nagrałem płytę, której sam chciałbym słuchać. I okej, nagrałeś, fajnie, na dobrą sprawę mógłbyś już nic z tym nie robić. Ale koniec końców chodzi właśnie o ten odbiór z zewnątrz, i jak mi ktoś mówi, że uważa te historie zawarte na nowej płycie za fantastyczne, że one uruchamiają mu wyobraźnię, to dla mnie jako autora tekstów jest to niesamowita radość. A największą radość odczuwam w sytuacjach, kiedy słyszę od kogoś, że w ramach odbioru jakiegoś tekstu stało mu się coś takiego, czego ja w ogóle nie zakładałem. To jest dla mnie najcenniejsze, bo wtedy te utwory naprawdę żyją – kiedy ktoś z zewnątrz może w ich odbiór wpisać jakieś swoje osobiste skojarzenia, zupełnie odległe od moich. To jest dla mnie bardzo wysoka, jeśli nie najwyższa wartość.

Pozostając jeszcze przy kwestii odbioru, nie boli was to, że ze względu na wspomnianą konwencję – albo na język, w którym piszecie teksty, a teksty są w Magu niezwykle istotne – grono potencjalnych odbiorców waszej muzyki dość mocno się zawęża?

K: Do użytkowników języka polskiego? No tak, nie będziemy się czarować, że jest inaczej, ale z drugiej strony można popatrzeć na liczne metalowe zespoły, które mimo tekstów pisanych w swoich językach ojczystych jakoś funkcjonują w tej szerszej, ponadnarodowej świadomości. Zresztą my też pod różnymi wrzutkami, np. na YT, zgarniamy komentarze od osób z zagranicy, podobał mi się komentarz umieszczony przez kogoś chyba na bandcampie, że ni cholery nie rozumie ani słowa z tego, co tam pada, ale wierzy, że jesteśmy absolutnie pewni tego, co komunikujemy. Zajebista sprawa. Ja nie sądzę, żebym był w stanie dobrze napisać te teksty po angielsku. Moja znajomość tego języka jest chyba nie najgorsza, ale nie mógłbym tam sobie pozwolić nawet na jakieś elementy sugerujące humor, po części dlatego, że angielski z natury wydaje mi się znacznie mniej dowcipny. Albo komentarz na YT: Selfishly, I’d like it to be in English. Fajnie, że by chciał, ale nie będzie, bo nie będziemy udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Widziałem też kiedyś, że w jakiejś dyskusji robiono nam zarzut z tego, że gramy nadwiślański doom. Ale jaki ma być? Urodziłem się i mieszkam w mieście, które jest nad Wisłą. Może gdybym był z innej części Polski, byłoby inaczej, ale tak to jest w 100% nadwiślański.

Pamiętam wywiad, jaki zrobiliśmy dwa lata temu po wydania debiutu Maga, i wasze odpowiedzi, które w dużej mierze wydały mi się – nazwijmy to – mało konkretne. To bardziej efekt tego, że cenicie sobie niedopowiedzenia, czy uznaliście pytania za dalekie od ideału?

K: Nie, my po prostu mieliśmy wtedy trochę inną strategię komunikacyjną, bardziej zależało nam na tym, by to wszystko było „occult”. Co wynikało z różnych względów, również z tego, że fakt udziału mojego i Maćka, czyli osób, które dały się już poznać przez zespół Diuna, był bardziej na zasadzie „kto ma wiedzieć, ten wie”. Może dlatego w ten sposób to było komunikowane. Dzisiaj rozmawiamy z troszkę innej stopy, i to łączy się z tym, o czym mówiłem na początku – że zaczęliśmy teraz występować bez tych strojów, bez czapek, i bardziej bezpośrednio zaznaczać swoją obecność. Tutaj jest podobnie: rozmawiamy o tym wszystkim na większym luzie, nie ukrywamy już tożsamości członków zespołu.

H: Nie, żebyśmy kiedykolwiek szczególnie ją ukrywali. Ja wspominam to tak, że cała ta tajemniczość została nam na początku trochę narzucona, a my ją podchwyciliśmy i później może nie brnęliśmy w to, ale trochę to wykorzystywaliśmy.

Narzucona przez kogo? Albo przez co?

H: Przez słuchaczy. Tak z nazwiska nie wymienię, ale pojawiały się różne komentarze w mediach społecznościowych, czasem trochę śmieszkujące, że nie wiadomo, kim jesteśmy, i tak dalej. My to podchwyciliśmy. A niedopowiedzenia powodują, że odbiorcy mogą sobie sami wszystko zinterpretować, dlatego uważam, że jest to dobra konwencja. Nawet jeśli nie upieramy się na nią, bo nie tuszujemy, że gramy w tym zespole, a Mag w żadnym sensie nie jest zespołem anonimowym.

Chyba nie wypada mi pytać, czy wierzycie w magię, ale wierzycie bardziej w magię dostrzeganą w codziennym życiu czy w to, że aby zaistniała, trzeba jej stworzyć odpowiednie warunki?

K: (śmiech) Myślę, że zjawiska, o których mówisz, są wobec siebie zupełnie komplementarne. Żeby tę magię w codzienności móc zauważyć, trzeba jej stworzyć odpowiednie warunki – zarówno żeby zaistniała, jak i warunki swojego odbioru. Być wrażliwym na jej obecność.

Adam Gościniak

zdj. materiały zespołu

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas