Queens Of The Stone Age – “In Times New Roman…”: Ostatni bal na Titanicu

Dodano: 22.06.2023
Na wydanym w 2017 roku “Villains” Queens Of The Stone Age byli jak grupka beztroskich, roztańczonych chłopców. Lider grupy, Josh Homme, mówił w wywiadach, że trzeba cieszyć się chwilą, w końcu nigdy nie wiemy co nas za moment spotka – i trochę jakby przewidział przyszłość, bo krótko po wydaniu “Villains” rozpoczął się najtrudniejszy okres w jego życiu, którego podsumowaniem jest nowy album grupy – “In Times New Roman…”.

Zaczęło się od Tony’ego – mówi Homme w wywiadzie dla Apple Music, wspominając kucharza i bliskiego znajomego, Anthony’ego Bourdaina, który zmarł w czerwcu 2018 roku. W ostatnich latach odeszło 11 bardzo bliskich mi osób – przyznaje, mając na myśli m.in. perkusistę Foo Fighters Taylora Hawkinsa, byłego członka Queens Of The Stone Age, czyli Marka Lanegana, czy aktora i swojego najlepszego przyjaciela, Rio Hackforda. Poza tym był jeszcze rozwód oraz długa, wciąż trwająca, batalia sądowa o prawo opieki nad dziećmi, a także rak płuc, którego lider QOTSA pokonał, ale po którym wciąż dochodzi do siebie. Do tego Homme odstawił wszelkie używki, zadowalając się kieliszkiem wina od czasu do czasu, co biorąc pod uwagę, że – jak sam mówi – brał narkotyki w ilościach, które mogłyby zabić małego chłopca (i zabiły jego wewnętrzne dziecko), musiało być dla jego organizmu sporym szokiem. Echa wszystkich tych wydarzeń pobrzmiewają na “In Times New Roman…”. Chociaż w wywiadach Homme zarzeka się, że nie powie nic na temat matki swoich dzieci, w utworze “Paper Machete” jest bezpośredni jak nigdy dotąd: Now I know you’d use anything, anyone /To make yourself look clean / In sickness, no vows mean anything, podsumowując chwilę później: so long, my love is dead. Równie mało subtelny jest w singlowym “Carnavoyeur”, gdzie przy akompaniamencie smyczków śpiewa: Every living thing will die / From the king of the jungle to butterfly /The only sin is waiting too long. Teksty są również pełne gier słownych, które Homme lubił zawsze, ale nigdy nie używał w takiej liczbie – wystarczy zresztą zerknąć na tytuły piosenek, jak wspomniany “Carnavoyeur”, “What The Peephole Say” czy “Obscenery”. 

“In Times New Roman” brzmi nieco jak brakujące ogniwo pomiędzy robotycznym i eksperymentalnym “Era Vulgaris”, a mrocznym “…Like Clockwork”. Nie jest jednak ani tak odjechany jak ten pierwszy, ani tak różnorodny i piosenkowy jak ten drugi. O ile na “… Like Clockwork” Homme i spółka brzmieli bardzo świeżo, inaczej niż wcześniej, tak utwory z nowej płyty łatwo byłoby powciskać na poprzednie krążki – w końcu “Paper Machete” brzmi jak połączenie “Little Sister” i “Go With The Flow”. ”Sicily” spokojnie mogłoby znaleźć się na “Lullabies To Paralyze”, “Straight Jacket Fitting” na “… Like Clockwork”, “Emotion Sickness” na “Era Vulgaris”, natomiast “What The Peephole Say” brzmi niemal bliźniaczo do “Head Like a Haunted House” z “Villains”. Queens Of The Stone Age wypracowali swoje charakterystyczne brzmienie, którego na nowym albumie się trzymają. Brzmią oczywiście bardziej szorstko i garażowo niż wcześniej, ale nie sposób pomylić ich z kimkolwiek innym. Jedną ze składowych owego charakterystycznego brzmienia jest zabawa ze strukturą piosenek, które rzadko są tradycyjne i przewidywalne. Idealnym przykładem jest, świetny skądinąd, otwierający krążek utwór “Obscenery”, w którym druga zwrotka różni się od pierwszej (przy czym to ta druga brzmi bardziej, jakby miała być pierwszą), i w którym nie bardzo da się rozróżnić przedrefren od refrenu (a może ma po prostu dwa refreny?), a na dodatek tuż przed pierwszym refrenem muzyka na chwilę cichnie i wjeżdżają same smyczki.  

W niektórych momentach zabrakło jednak temu krążkowi świeżości i zaskakujących pomysłów. Bo to właśnie tam, gdzie Królowe odchodzą od utartych dla siebie schematów i próbują czegoś nowego, jest najciekawiej. Weźmy takie “Time & Place”, które łączy w sobie cechy glam rockowego bangera w stylu T.Rex z ostatnimi płytami Davida Bowie, świetne “Emotion Sickness” z refrenem w stylu Crosby, Stills & Nash czy stonowane ”Carnavoyeur”. Z drugiej strony mamy generyczne “What The Peephole Say”, nudne niczym czcionka wspomniana w tytule płyty, czy “Negative Space”, które owszem, ma ciekawą melodię, ale totalnie generyczny riff i równie oczywisty refren, brzmiący trochę jak wygenerowany przez ChatGPT na prośbę o fragment muzyki brzmiący jak najbardziej w stylu Queens Of The Stone Age. 

Homme wspomina w wywiadach, że “In Times New Roman” jest zamknięciem trylogii, na którą składa się też “…Like Clockwork” i “Villains”. Nowy album jest znacznie ciekawszy i lepszy niż “Villains”, ale do “… Like Clockwork” nie ma podejścia. Wydaje się jednak, że Queens Of The Stone Age wrócili na dobre tory. I miejmy nadzieję, że ten pociąg już więcej razy się nie wykolei. 

Paweł Drabarek

(Matador Records, 2023)

zdj. Andreas Neumann

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas