Na nowy krążek australijskiego Crime & The City Solution fani musieli czekać aż 10 lat. „American Twilight”, album nagrany w Detroit – mieście-symbolu upadającej Ameryki – był całkiem udanym powrotem zespołu po 23 latach braku działalności studyjnej. To płyta pełna wigoru, a jednocześnie zachowująca charakterystyczny wisielczo-melancholijny klimat, z którego grupa jest znana. „the killer” jest znacznie bardziej stonowana i minimalistyczna niż jej poprzedniczka. Bonney pozostaje poetycki, ale też cholernie intymny. Ni to śpiewa, ni to melorecytuje (chociaż zawsze trochę tak było), jego głos zdaje się być zmęczony. O ile „American Twilight” był materiałem naładowanym werwą i radością z grania, tak emocją dominującą na „the killer” jest nostalgia. Bonney patrzy wstecz i w głąb siebie, godzi się z życiem i przeszłością, uczy się akceptować rzeczy, na które nie ma wpływu. Jak sam przyznaje, główną inspiracją do napisania tego albumu był czas spędzony w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie z ramienia rządu doradzał, w jaki sposób walczyć z korupcją. Podróż ta zaowocowała smutną, nostalgiczną muzyką, w której jednak słychać też nadzieję.
Małym wyjątkiem na płycie jest „Brave Hearted Woman” – piosenka traktująca o żonie Bonneya w której transowej partii syntezatora towarzyszy przyjemny post-punkowy riff, a wszystko to utrzymano w całkiem żwawym tempie. Jak przyznaje lider grupy – zmiany to jedyna stała w jego życia. Nic dziwnego zatem, że jednym z motywów przewodnich „the killer” jest rzeka, która pojawia się w dwóch tytułach – otwierającym album „Rivers Of Blood” oraz w „River Of God”. Tak się składa, że są to przy okazji najlepsze piosenki na płycie. Ta pierwsza jest idealnym wprowadzeniem do albumu, brzmi jak jego esencja, a do tego zaczyna się kapitalną melodią i świetną linijką: My love turns rivers to blood / And flowers into blackened buds / But I am the one who will love you. O ile w tym numerze słychać pewną taką błogość i ulgę, o tyle „River Of God” jest bardzo niepokojące. Słychać tam dużo napięcia, szczególnie w drugiej połowie piosenki – bardzo chaotycznej i głośnej – który to fragment jest być może najlepszym na płycie. Na drugim biegunie leży najdłuższy na krążku, prawie dziewięciominutowy „Killer”, który brzmi jakby był na siłę wydłużany. Prosty, acz zaskakująco skuteczny riff, który pojawia się pod koniec, nieco ratuje ten numer, ale potencjał tej piosenki został zmarnowany.
Post-punk i gatunki poboczne przeżywaływ ostatnich latach renesans. Wśród setek płyt z taką muzyką, nowy album Crime & The City Solutions nie wyróżnia się jakoś specjalnie. Australijczycy nie wymyślają koła na nowo, i nawet siebie nie wymyślają na nowo. Melancholię, która zawsze była w ich muzyce obecena, wyciągają tutaj na pierwsze miejsce, bluesa i punkową energię usuwając w cień. Efekt jest całkiem ciekawy, ale nie rzuca świata na kolana. Kolejna porządna płyta porządnego zespołu.
Paweł Drabarek
(Mute Records, 2023)
zdj. Martyn Goodacre