Taake – no i cóż, że aż z Norwegii?

Dodano: 13.03.2024
Obserwując bogaty dorobek norweskiej sceny blackmetalowej, należy przyznać, że Taake jest jednym z jej najcenniejszych skarbów. Może zaczęli później od Darkthrone, Mayhem czy Burzum, ale ich na wskroś klasyczne, a przy tym autorskie podejście do gatunku to w dalszym ciągu ekstraklasa. Poniżej przyglądam się, o co w tym wszystkim chodzi. I nie, nie padnie ani jedna wspominka nt. banjo.

Dobra, trochę was okłamałem. Wspomnę o “Myr” (bo właśnie w tym numerze pojawia się solówka na banjo, która przez parę ładnych lat funkcjonowała jako mem w metalowym światku), lecz nie ze względu na niecodzienne instrumentarium. Bo nawet gdyby wyjać z niego ten nieszczęsny bluegrassowy segment, wciąż mielibyśmy wyśmienity blackmetalowy kawałek w zgodzie z klasyczną wizją nurtu, pchnięty zamaszystą melodyką i przenikliwymi riffami bez umizgów do kogokolwiek. No, a teraz do rzeczy:

BLACK METAL ULEPIONY NIE TYLKO Z METALU

Black metal nawet w szczytowym, najbardziej radykalnym okresie nie był muzyką stanowiącą wyłącznie sumę fascynacji innymi nurtami metalu podkręconymi do jedenastki. Wpływ na norweską odnogę gatunku mieli twórcy niekoniecznie kojarzeni z dzikim przesterem i wyciem do księżyca, ale za to tak intensywni w warstwie przekazu i emocji, że wiele metalowych hord mogłoby się od nich uczyć. Jedną z takich postaci była m.in. Diamanda Galás, na którą powoływała się większość norweskiej scenowej wierchuszki – od Darkthrone po Ulver. Co więcej, intro do “Kathaarian Life Code” tych pierwszych było bezpośrednim ukłonem w stronę wspomnianej artystki. A jak to wyglądało z Taake? Hoest powoływał się na składy z przeciwległych baniek stylistycznych. Sporo w tej kwestii wyjaśniał w wywiadzie dla Metal Reviews: “Zawsze staram się zachować balans między norweskim black metalem, wpływami black/thrashu z lat 80. i melodyką wywiedzioną z nordyckiej muzyki folkowej. W zależności od utworu proporcje rozkładają się w różny sposób, ale to już mój biznes, by wszystko błysnęło, jak powinno”. Z drugiej strony do głosu dochodzi też znacznie mniej oczywisty pakiet inspiracji: “W Wielkiej Brytanii lat 80. funkcjonowało kilka prawdziwie gotyckich i post-punkowych kapel, których podejście do emocji jest tak szczere, że wciąż się z nim identyfikuję, bo mają w sobie elementy mizantropii i oczywiście melancholię”. Wniosek: chcesz robić dobry black metal? Nie słuchaj wyłącznie black metalu.

WIERNOŚĆ WYŁĄCZNIE SOBIE

Taake nigdy nie polegało na pędzie za aktualnościami, nigdy nie zmieniało się w zgodzie z trendami powszechnie kojarzonymi choćby z przełomem wieków na scenie blackmetalowej. Gdy inni inni szli brutalność i mechaniczne brzmienie, Hoest nieprzerwanie siedział w lesie. Kiedy cały świat dał się nabrać, że przebranie black metalu w żakiety i smokingi oraz wzbogacenie go brzmieniami orkiestrowymi to dobry pomysł, on wciąż siedział w lesie. Nawet wtedy, gdy gatunkowi wojownicy przedawkowali Matrixa, szybkie okulary i industrial metal, on – tak, zgadliście – wciąż siedział w lesie. Sam zainteresowany tłumaczy to w następujący sposób: “W mojej ocenie black metal jest przede wszystkim maksymalnie negatywną energią wyrażoną przy pomocy destrukcyjnych tekstów i muzyki”. Ale nie chodzi wyłącznie o samą ciemność, lecz także o sposób tworzenia. Tajnikami zbierania weny Hoest podzielił się z Metal1.info przy premierze “Et Hav Av Avstand” z ubiegłego roku: “Stopniowa i coraz intensywniejsza izolacja miała wyjątkowo dobry wpływ na moją kreatywność. Z racji tego, że materiał na album powstawał m.in. w czasie pandemii, przeżywałem wówczas największy wysyp pomysłów, odkąd pamiętam”. Daje to także na krótszy odstęp między nową płytą a jej potencjalną następczynią: “Zorientowałem się, że w ciągu ostatnich paru lat stworzyłem tyle materiału, że miałbym z tego dwie pełne płyty, więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, odstęp między ostatnim a kolejnym krążkiem będzie najkrótszym w historii Taake”. Takie plany to my lubimy, nie ma co.

FORMA KONCERTOWA – TOP

W konfrontacji na żywo Taake łączy dwa światy – z jednej strony mamy black metal, królestwo mizantropii i samą ciemność, a z drugiej strony świetnie odegrane utwory, nonszalancką charyzmę Hoesta (jeśli black metal zbliża się do rock’n’rolla bez żenady, to właśnie u niego) i generalnie moc wrażeń. Polecamy to sprawdzić na własne oczy w piątek 15 marca (Kraków, Kamienna12) i sobotę 16 marca (Warszawa, Proxima), gdzie bohater tego tekstu wystąpi ze swoim zespołem przy wsparciu Nordjevel i Theotoxin. Bilety schodzą szybko, więc zachowajcie czujność i łapcie je, póki są!

BILETY NA OBA KONCERTY TAAKE ZNAJDZIECIE TUTAJ.

Łukasz Brzozowski

zdj. materiały Taake

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas