Cruciamentum – “Obsidian Refractions”: Deathmetalowa otchłań powraca

Dodano: 28.11.2023
Po ośmiu latach ciszy (z przerwą na EP-kę “Paradise Envenomed”) Cruciamentum wracają z drugim albumem – bez pompatycznych zapowiedzi czy sztucznie generowanego szumu. Brytyjczycy po prostu wyleźli z krypty i zademonstrowali światu swój plugawy metal śmierci.

Naprawdę doceniam rozegranie wszystkiego po cichu. Po pierwsze dlatego, że ich debiutanckie “Charnel Passages” to jedna z niedoścignionych pereł dwudziestopierwszowiecznego death metalu – łatwo byłoby grać na sentymentach jej fanów wyczekujących nowości latami. Po drugie: zauważalny w obecnych czasach skok popularnościowy nurtu tylko by temu sprzyjał, ale Cruciamentum woleli podejść do sprawy inaczej. W związku z tym już od wejścia warto wspomnieć, że jeśli wspomniane “Charnel Passages” to waszym zdaniem pierwsza klasa śmiercionośnego metalu, “Obsidian Refractions” nie rozczaruje. To ta sama deathmetalowa nawałnica, w której autorska wizja przeważa nad bezczelnym podkradaniem cudzego dorobku. Słychać w tym po prostu dobrze pojęte inne wcielenia muzyki ekstremalnej z lat 90. Od nienawistnego black metalu w warstwie riffów aż po doomowe zwolnienia, których na tegorocznym dziele jest więcej niż zazwyczaj. Idąc na skróty, można uznać, że nowy krążek Cruciamentum to w prostej linii kontynuacja debiutu, co będzie prawdą, aczkolwiek z pewnością nie chodzi tu o odegranie wszystkiego na nowo i dopisanie 2.0. Świeżutkie wydawnictwo załogantów działających pod sztandarami Profound Lore to przede wszystkim nieco inne szachowanie dostępnymi składowymi i zmiana proporcji w operowaniu tym, co znaliśmy wcześniej.

Cruciamentum w większym stopniu stawiają na monolityczne budowanie atmosfery i melancholijną stronę muzyki. W przeszłości te wątki oczywiście były widoczne, ale przy nowym materiale wyczuwam nie tylko doprowadzenie ich do jeszcze wyższego poziomu, lecz i chętniejsze wstawianie na front. Oczywiście, żeby nie było, deathmetalowa energia nie kuleje przez to w żaden sposób. Singlowe “Abhorrence Evangelium” – napędzane świetnym blastem i riffowymi pajęczynami – prze przed siebie z równie grobowo-surowym wdziękiem, co numery zespołu z przeszłości. Ba, nawet w otwierającym (chyba z przekory zatytułowanym “Charnel Passages”) utworze grupa dociska pedał gazu, wchodząc w najbrutalniejsze przyspieszenia w karierze… ale to nie wszystko. Ów utwór rozpoczynający płytę jest również nacechowany doommetalowym ciężarem i dostojnością, a nawet melodiami! Te melodie powracają zresztą kilkukrotnie, a ich najgęstsze spektrum można wychwycić w moim ulubionym, bo najbardziej nietypowym “Necropolis of Obsidian Mirrors”. Czego tu nie ma? Jest i czysta, choć demonicznie brzmiąca partia gitary przywołująca na myśl debiut Disembowelment, jest ponuracka w prawie gotycki sposób zagrywka prowadząca… Cały kawałek to właściwie stopniowe dokładanie kolejnych puzzli i trzymanie słuchacza w napięciu, bo dopiero w końcowym etapie następuje podkręcenie tempa. W pozostałych częściach wydawnictwa tego typu momenty również są obecne, jak choćby w monumentalnym “Drowned” wieńczącym całość. Zaniepokojeni? Niepotrzebnie – nawet jeśli Cruciamentum poszukuje i wychodzi z klatki, nie traci nic ze swojej przerażającej aury. Niejednokrotnie kładą większy nacisk na coś innego, niż tylko tłuczenie słuchacza po głowie, lecz nieustannie brzmią, jakby właśnie utknęli w otchłani. W końcu łatka “abyssal death metal” nie wzięła się znikąd.

Najnowszy album Cruciamentum utrzymuje nieludzko wysoki poziom “Charnel Passages”. To nieco zmodyfikowany, ale w założeniu tak samo mroczny i przygniatający death metal godny obecnych czasów. Jedna z najlepszych płyt roku w gatunku.

Łukasz Brzozowski

(Profound Lore, 2023)

zdj. NecroBlanca Photography & Design

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas