ZINE online

26.04.2023
Czy Deicide w czasach przygody z Roadrunner Records byli najlepszym zespołem deathmetalowym świata? Na pewno znajdowali się w absolutnej czołówce. A czy w tym samym okresie uchodzili za kluczowy przykład zezwierzęcenia, zła i przedstawionego maksymalnie na serio bluźnierstwa w nurcie? Bez dwóch zdań. Jeśli uważacie podobnie, mamy dla was coś specjalnego.
25.04.2023
Co roku ukazuje się kilka płyt, na których blackmetalowa esencja wytrąca się nie przez riffy podkradzione klasykom czy nawałnicę blastów. Mowa o atmosferze wciągającej jak czarna dziura, nawet jeśli muzyka niekoniecznie spełnia wytyczne gatunku. Debiut Altari jest jednym z takich materiałów.
24.04.2023
Kolektywnie w naszej redakcji zgłaszamy się z prośbą o wyjaśnienie fenomenu Lordi. Jak to jest, że fani raptem dwa lata temu przyjęli siedmiopłytowy boks z premierowymi utworami, co powinno wyczerpać kreatywną studnię i oczekiwania nawet najbardziej zagorzałych słuchaczy, a już śpieszymy donieść, że grupa wybiera się w dużą trasę z polskim przystankiem u boku Sabaton i to z kolejnym, osiemnastym w dorobku, albumem?!
21.04.2023
Ten tydzień to dwa bardzo ważne powroty: pierwszy od trzynastu lat singiel Julie Christmas i ogłoszenia pierwszych od dawna koncertów Agalloch (na zdjęciu). A do tego dużo innych smakołyków.
20.04.2023
Wolałbym uniknąć rzucania karkołomnych tez o tym, że w niektórych dziedzinach metalu łatwiej o osiągnięcie sukcesu niż w innych. Za to prawdą jest, że w estetyce okupowanej przez Afsky dość łatwo o nagranie poprawnej i przeciętnej płyty. „Ofte jeg drømmer mig død” była czymś znacznie ponad to, ale czym innym jest wdrapać się na szczyt, a czym innym z niego później nie spaść. Jak z wyzwaniami rzucanymi przez poprzedniczkę radzi sobie zatem „Om hundrede år”? O tym poniżej.
19.04.2023
Najbardziej nadużywane słowa wytrychy przy opisywaniu muzyki? Moje ulubione to te o „najlepszej płycie zespołu od czasów (wpisz dowolne)” albo coś o powrocie do korzeni. W sensie: chciałbym napisać coś miłego, ale w sumie nie mam pomysłu co. W przypadku „72 Seasons” żadna z tych schematycznych pochwał się nie sprawdzi – nie, żeby był to album pozbawiony pozytywów, ale jeżeli ich wypatrywać, to w innych miejscach.