Putrid Yell – “Consuming Aberration”: Death metal z najciemniejszej groty

Dodano: 20.06.2023
Putrid Yell pochodzą z Chile i grają death metal, ale ciągnie ich ku Szwecji. Lubią riffy oraz brzmienie spod znaku Entombed czy Carnage, lecz w odróżnieniu od wielu kapel inspirowanych sceną sztokholmską idą jeszcze dalej. Tu nie chodzi tylko o hołd złożony weteranom, a o skuteczne odtworzenie tego samego szału i zezwierzęcenia, którym emanowali przed laty.

W dodatku sprawa z kapelą wygląda o tyle ciekawie, że mimo pierwszej płyty pod tym szyldem trudno jej członków nazywać debiutantami. Każdy z nich prześlizgnął – lub wciąż prześlizguje się – przez obskurne składy z pogranicza death/thrash/black metalu, uskuteczniając chaotyczną tułaczkę po podziemiu już od kilku ładnych lat. Wspominam o tym, bo samo Putrid Yell istnieje już ponad dekadę, a przed “Consuming Aberration” strzelali wyłącznie demówkami i splitami. Dlaczego kazali czekać na pełnoprawny album tak długo? Ano dlatego, że przez cały czas działalności zbierali riffy, destylowali je, a gdy pomysłów nazbierało się odpowiednio wiele, każdy splugawili, nadawali jeszcze więcej surowości i wyciągali z nich samą dzicz. Wierzę w to całym sobą, bo tegoroczny krążek brutali z Pulverised Records – jak zaznaczyłem we wstępie – nie wpada wyłącznie w kategorię przyjemnego recyklingu każdego śmierćmetalowego riffu zagranego w Sunlight Studios. Zawodnicy Ameryki Południowej oczywiście mają bardzo jasne źródła inspiracji, bo gitary rzężącej przy efekcie HM-2 czy tego chamskiego d-beatu trudno nie rozpoznać z kilometra, ale na nich nie kończą. Oprócz tego wyciągają z klasyki to, co najważniejsze, czyli atmosferę, a więc grób, siarkę oraz 100% niechlujności. Ładne brzmienie i równo zagrane piosenki? Putrid Yell omijają tę ścieżkę.

Niemniej, Chilijczycy przy swoim programowym uwstecznieniu i zepsuciu wiedzą, kiedy nadchodzi moment na wciśnięcie hamulca. Mimo obrzydliwej produkcji momentami wpadającej w nurt demówek, których brzmienie sukcesywnie budowało szwedzką scenę, nie idą w pełną jaskinię. Owszem, “Consuming Aberration” jest albumem jak najbardziej młodzieńczym, a wręcz naiwnym, bo sprawia wrażenie stworzonego przez ludzi, którzy nie zamierzają zaakceptować tego, że po 1992 r. wyszła jakaś muzyka. Nawet trzymając się bardzo mocno określonej niszy death metalu ze Sztokholmu, nie pozwalają sobie na zmianę czegokolwiek wewnątrz niej. Bardziej rock’n’rollowe podjazdy w typie Entombed z “Wolverine Blues”? Albo poszukujące zagrywki z okolic Edge of Sanity lub Carbonized? Zapomnijcie. Jedyny przykład opuszczenia jednotorowej ścieżki to w pełni akustyczne interludium “Deadly Ashes”, lecz poza nim eksperymentów nie ma. I bardzo dobrze, bo chociażby numer tytułowy pokazuje, że cała żółć wyciśnięta z deathmetalowej tkanki w zupełności wystarczy. Podejście Putrid Yell nie tylko do kompozycji, ale i do samego grania – czyt. wieczna spinka, bas przekrzykujący się z gitarą w miksie i ponura melodyka kosztem groove’u – wyklucza wszelkie odstępstwa od reguły. Atmosfera roztoczona dookoła debiutu kwintetu z Valparaíso, a do tego spotykany tylko w Ameryce Południowej poziom jadu w pakiecie z gniewem, zgarniają całą stawkę. Dla pewności polecam sprawdzić “Re-Animator”: tak wściekle wyegzekwowane riffy to już piana ściekająca z kącików ust, a nie agresja dla samej agresji. Ktoś tu wzorowo opanował wszystkie podstawy śmiercionośnego metalu.

Putrid Yell stanowczo zakomunikowali, że nie grają żadnego retro – oni są retro do bólu. Jak już weszli do grobowca szwedzkiego death metalu, to nikt ich stamtąd nie wyciągnie. Tym lepiej, bo trudno dziś o drugi album tak trafnie oddający estetykę nurtu niż “Consuming Aberration”.

Łukasz Brzozowski

(Pulverised Records, 2023)

zdj. materiały zespołu

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas