Vitriol – “Suffer & Become”: Jeszcze więcej blastów, maniacs wytrzymają!

Dodano: 14.02.2024
Najnowszy album Vitriol nie przynosi wielu zmian w porównaniu z debiutanckim “To Bathe from the Throat of Cowardice”, dzieląc z nim większość wad, ale i zalet. Na szczęście te drugie wydają się przeważać.

Jeśli mielibyśmy zatrzymać się na tym, co w nowym Vitriol może zaskakiwać, ewidentnie trzeba byłoby wskazać rolę melodii w muzyce. Na poprzedniku sprzed pięciu lat grupa wytrwale mieliła, co miała wymielić, stawiała na maksymalną ekspansję blastów i techniczne zawijasy, ale na tym kończyła. Przy “Suffer & Become” proporcje uległy lekkiej modyfikacji i to już od wejścia. Otwierający “Shame and its Afterbirth” to również – jakżeby inaczej – blastowa mielonka, tempo przekraczające prędkość światła i samozachwyt gitarzysty (serio, ta rozwleczona, arpeggiowa solówka w drugiej połowie ma tu chyba wyłącznie charakter dekoracyjny, bo na poziomie kompozycyjnym wnosi całe nic), lecz nie tylko. Już sama specyfika piosenki zaskakuje, ponieważ mimo wskazanych powyżej przymiotów sięga bardziej do skarbca symfonicznego black metalu, aniżeli najbardziej brutalnego death metalu na świecie. Egzekucja riffów przypominająca Emperor z okresu “Anthems…”, klawiszowa ściana na drugim planie… Widać, że ktoś tu chce się pokazać z wielu stron. Takich wątków na albumie jest jeszcze parę, lecz definitywnie nie dominują i dobrze. Vitriol najlepiej wypada wtedy, gdy przepuszcza słuchacza przez maszynkę do mięsa, zestraja gitary jak najbardziej do dołu i wrzuca szósty bieg, zasuwając przed siebie bez większej refleksji.

I tutaj dotykamy problemu płyty. Gdyby “Suffer & Become” była w całości skonstruowana w oparciu o bestialski i bezlitosny death metal, pokochalibyśmy się od pierwszego wejrzenia. Świetnie wypada “Nursing from the Mother Wound”, które zahacza zarówno o najbardziej zajadłe etapy twórczości Cryptopsy i Suffocation – by niepostrzeżenie, dosłownie na krótką chwilę, zwalniać w końcówkach wersów. Równie satysfakcjonująco brzmi wyjątkowo złożony “The Isolating Lie of Learning Another”, w którym znalazła się przestrzeń i na walcowaty, morbidowski riff, i na blastomanię, i na wysmakowaną, melodyjną solówkę z wtórującą jej rzeźnią sekcji rytmicznej w marszowym tempie. Z przyjemnością śledzi się te chwile, gdy kapela ewidentnie urozmaica kompozycje, jednocześnie nie zapominając, że chaos i okładanie słuchacza cegłówką są w tym wszystkim najważniejsze. Gdy zapomina, jest gorzej. Zdecydowanie najgorszym tego przykład to “Survival’s Careening Inertia”, w którym wybrzmiewają quasi-klasycyzujące zagrywki czystej gitary, a ponadto chóry z klawisza i blasty wypadające w tej konfiguracji jak w filmikach o nadmiernie wykwalifikowanych perkusistach, grających na imprezach dla dzieci. Na szczęście, jak wspomniałem, dobra rzeźnia zdecydowanie przeważa. “Weaponized Loss” to bardzo dobra mielonka, utrzymana głównie w średnim tempie i podbita wwiercającym się riffem, a dalej jest jeszcze lepiej. Kończące krążek “He Will Fight Savagely” brzmi jak te najbardziej intensywne fragmenty dyskografii Deathspell Omega, ale przyspieszone o 100% i podrasowane paroma riffami z okolic brutal-deathmetalowej nowojorszczyzny. Rzeź niewiniątek na całego.

“Suffer & Become” to udana płyta, która momentami niepotrzebnie zapędza się w techniczną ekwilibrystykę i nadmiar różnych pomysłów na minutę, ale na szczęście te drobnostki nie psują obcowania z nią. Jest gęsto, jest intensywnie, umizgów w stronę słuchacza nie odnotowano. Fani tych najbardziej żarliwych form death metalu powinni być zadowoleni.

Łukasz Brzozowski

zdj. Peter Beste

Nowy album Vitriol kupicie TUTAJ

Ostatnie wpisy

Kategorie

Obserwuj nas